
WIERSZE
A
A
A
Upadek
byłem wtedy z mamą w centrum Gdańska
słońce paliło chodniki i kamienice
i zobaczyłem jak dwaj panowie
ubrani w niebieskie robocze stroje
powoli unoszą się w górę
spokojnie rozmawiając i paląc papierosy
a ja krzyczałem i pokazywałem palcem:
to cud, mamo gdzieś tutaj jest Bóg
wyjaśnienia, że to przecież podnośnik
na klapie ciężarówki, że to prawo fizyki
przyniosły żniwo wiele lat później
gdy mama czytając o lewitacji
któregoś ze świętych i przytaczając
relacje świadków usłyszała ode mnie:
złudzenie optyczne, zbiorowa halucynacja
Po drugiej stronie lustra – wyznanie wiary
Pewnej wiosennej Śmierci
Mam ndzieję, że nie ma tam
zielonych pastwisk
bo jesteś uczulony na trawę
Że to jednak nie jest niebo
przecież nigdy
nie przepadałeś za błękitem
A piekło? – to niedobre
miejsce dla zimnoluba
Właściwie zawsze
miałeś jakieś „ale”
jak my wszyscy
Mam nadzieję, że jest tam
wielkie przestrzenne Nic
Że metaforycznie To ujmując
pozostaniesz w grobie
i wreszcie się wyśpisz
a ze wszystkich świętych
spotkasz tylko Spokój
Animal metaphysicum?
zgniatam jesienny suchy liść
rozpada się na setki aniołów
które duszę w dłoni i zrzucam
na ziemię
letnią kroplę spragnioną smaku trawy
łapię do ust, a następnie mieszam
z resztką wczorajszej wódy
śnieżynkę lecącą do ukochanego
palę na stosie swojej twarzy
a
Boga trzymam pod kluczem
i obiecuję cuda
by sprowadzić go na ziemię
byłem wtedy z mamą w centrum Gdańska
słońce paliło chodniki i kamienice
i zobaczyłem jak dwaj panowie
ubrani w niebieskie robocze stroje
powoli unoszą się w górę
spokojnie rozmawiając i paląc papierosy
a ja krzyczałem i pokazywałem palcem:
to cud, mamo gdzieś tutaj jest Bóg
wyjaśnienia, że to przecież podnośnik
na klapie ciężarówki, że to prawo fizyki
przyniosły żniwo wiele lat później
gdy mama czytając o lewitacji
któregoś ze świętych i przytaczając
relacje świadków usłyszała ode mnie:
złudzenie optyczne, zbiorowa halucynacja
Po drugiej stronie lustra – wyznanie wiary
Pewnej wiosennej Śmierci
Mam ndzieję, że nie ma tam
zielonych pastwisk
bo jesteś uczulony na trawę
Że to jednak nie jest niebo
przecież nigdy
nie przepadałeś za błękitem
A piekło? – to niedobre
miejsce dla zimnoluba
Właściwie zawsze
miałeś jakieś „ale”
jak my wszyscy
Mam nadzieję, że jest tam
wielkie przestrzenne Nic
Że metaforycznie To ujmując
pozostaniesz w grobie
i wreszcie się wyśpisz
a ze wszystkich świętych
spotkasz tylko Spokój
Animal metaphysicum?
zgniatam jesienny suchy liść
rozpada się na setki aniołów
które duszę w dłoni i zrzucam
na ziemię
letnią kroplę spragnioną smaku trawy
łapię do ust, a następnie mieszam
z resztką wczorajszej wódy
śnieżynkę lecącą do ukochanego
palę na stosie swojej twarzy
a
Boga trzymam pod kluczem
i obiecuję cuda
by sprowadzić go na ziemię
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |