ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 grudnia 24 (120) / 2008

Paulina Olszewska,

PO SZWEDZKU, CZYLI INTERDYSCYPLINARNIE

A A A
„556 Hertz” Thomasa Broomé w sztokholmskiej galerii Magnusa Karlssona
To już druga wystawa Thomasa Broomé (rocznik 1971) w sztokholmskiej galerii Magnusa Karlssona. Jednym z powodów, dla których warto zwrócić uwagę na Broomé`a, jest stosowana przez niego specyficzna metoda malarska. Artysta nazwał ją „ModernMantra” i wbrew nazwie nie łączy się bezpośrednio z religijnymi praktykami duchowymi. Jak tłumaczy sam artysta: „Technika ta pochodzi z serii rysunków, które zacząłem robić 16 lat temu. Po lekcji rysunku siadłem nocą i stworzyłem cykl, na którym narysowane przedmioty składały się ze swoich nazw.” Broomé do swoich eksperymentów używał przedmiotów powszechnie znanych marek. W jednej z jego prac zegarek Rolex stworzony został z wykaligrafowanych logo marki. Artysta chciał tym sposobem zwrócić uwagę na to, że przedmioty, które nas otaczają, nie są tym, do czego zostały stworzone. To co nadaje im wartość, co przyciąga naszą uwagę, to znak, po którym rozpoznajemy dany produkt. Mantrą staje się w tym wypadku owo powtarzanie jednego słowa – logo. Funkcja przedmiotu schodzi na dalszy plan. ModernMantra odnosić się miała do nowoczesnego człowieka, dla którego mantrą jest konsumpcja, a więc kupowanie dóbr, poprzez które się realizuje.

W pracach zaprezentowanych na wystawie artysta rozwinął stosowaną przez siebie metodę. Używając ModernMantra, skomponował powierzchnię obrazów w ten sposób, iż zamknięte, od góry do dołu wypełnione literami przestrzenie: pokoju („The Memory is Treasure Hause of all Things”), salonu myśliwskiego („Thophy Room”), sali kinowej („Shine for Us”) czy ruchomych schodów („The Sun never Sets above”), przypominają przestrzeń z filmów o „Matrixie”. Ściana to nic innego jak szereg napisów WALL, stół tworzą wyrazy TABLE, a na fotelach kinowych można ujrzeć powtarzające się słowo WATCHER. Efekt zaskoczenia dodatkowo potęguje stylistyka, w której artysta utrzymał wszystkie cztery obrazy. Puste, ciemne pomieszczenia rozświetla jasny punkt – źródło światła, które nie będąc materialne, nie zostało utworzone z napisów. Tworzy tym samym mocny kontrast i przyciąga uwagę do tego, w jaki sposób zostało namalowane. Oglądając obrazy, ma się wrażenie nienaturalnej pustki. Przedstawienia sali kinowej czy ruchomych schodów, miejsc zazwyczaj pełnych ludzi a w tym momencie wymarłych, wprawiają w niepokój.

Poza obrazami na wystawie pokazane zostały również prace tworzone przez artystę w innych technikach. Na środku pomieszczenia, w którym wiszą obrazy ModernMantra ustawiona została rzeźba „Eggshell Mind” przedstawiająca siedmioletniego chłopca siedzącego za biurkiem przed pustą kartką papieru. Całość kontrastuje z ciemnymi obrazami. Biały kolor rzeźby i nie zapisana kartka papieru mają nieść ze sobą pytania – jak pisano w tekście towarzyszącym wystawie – „o naszą nietrwałość i naszą możliwość adaptowania się, jak również pytania o te doświadczenia, otoczenie i wartości, które kształtują nas jako istotę ludzką”. Zabieg zestawienia rzeźby z obrazami jest bardzo ciekawy, podobnie jak wykorzystanie kontrastu między ciemnym i jasnym, zapisanymi powierzchniami obrazów i pustą kartką białego papieru.

Dopełnieniem kompozycyjnym sali jest niewielka rzeźba umieszczona w przeciwległym rogu pomieszczenia. „We are two hounds together howling” to dwie figurki psów, jedna została pokryta brązem, druga pomalowana w kolorowe plamy. Ustawiona na podłodze, w zestawieniu z obrazami i rzeźbami, jest tak niewielka, że zwiedzający w ogóle może jej nie dostrzec. Zabieg ten zdaje się być kolejną, tym razem przesyconą ironią, grą, do której wciąga nas artysta. Broomé wyczula zmysły zwiedzającego i każe mu patrzeć również pod nogi. Rzeźbę „We are two hounds together howling” można lepiej odczytać, znając pracę „DogCat” z 2005 roku, w której artysta połączył przód psa z tyłem kota. Pies próbuje złapać ogon kota, czyli próbuje złapać swojego największego wroga, który w rzeczywistości jest nim samym. W tym momencie nasuwa się myśl o bajkach Ezopa oraz roli, jaką odgrywają w nich zwierzęta. A może to kpina artysty z samego siebie i swojej własnej twórczości? Z jednej strony porusza wzniosłe tematy, z drugiej jako przeciwwagi dla nich pokazuje wyglądające jak dziecięce zabawki rzeźby zwierząt.

W drugiej sali obejrzeć można jeszcze 2 inne prace Broomé. Jest to instalacja „How an empty vessel moves” oraz praca wideo “Blossom/ Decay”. Są to starsze prace artysty, które były już wcześniej prezentowane. W pierwszej z nich koncept polega na tym, że ustawiona na stole waza porusza się samoistnie. W pierwszym momencie można tego nie dostrzec, gdyż ruch jest płynny i powolny. Przywodzi to od razu na myśl działanie nadprzyrodzonych mocy, które poruszając przedmiotem, dają znać o swojej obecności. Artyście bardziej niż na jednoznacznej interpretacji zależało w tym wypadku, by pozostawić widzowi możliwość dopowiedzenia własnej opinii i skojarzeń. „How an empty vessel moves” nie jest pierwszą tego typu instalacją stworzoną przez Broomé’a. We wcześniejszych realizacjach, jak na przykład „BrainBar” czy „BrainBall” (obie z 2000 roku), artystę interesowały zależności między maszyną a człowiekiem. „BrainBall” jest grą wykorzystującą sygnały elektryczne wysyłane przez mózg. Jej pomysł oparty jest na tym, że kontrolę nad piłką przejmuje bardziej zrelaksowany zawodnik. Zatem praca „How an empty vessel moves” jest pewnym rozwinięciem wcześniejszych poszukiwań artysty. Broomé przestaje jednak używać energii, której źródło jest wiadome.

Broomé już wcześniej, dokładnie w 2006 roku, wystawiał swoje prace w Galerii Magnusa Karlssona. W czasie tej wystawy pokazał szereg prac wykonanych ołówkiem na papierze w technice ModernMantra. Artysta przemalował znalezione w gazetach poświęconych dekoracji wnętrz, wzorowe, modnie urządzone mieszkania. Kontynuował w nich kierunek, od którego zaczął swoje poszukiwania artystyczne, pokazując jak nazwa czy nazwisko sygnujące jakiś przedmiot zmienia jego wartość. Przejście od logo i sztucznie kreowanych potrzeb do codzienności i anonimowych rzeczy, które nie potrzebują nazwania, to dobry kierunek, który obrał artysta. Temat kreowania potrzeb i tego, że przedmiot istnieje nie jako przedmiot, lecz jako marka to tematy często pojawiające się w sztuce i trochę zbyt opatrzone. W tym momencie Broomé zaczyna działać na przekór, afirmując to, co codzienne, banalne i anonimowe. Można ironicznie stwierdzić, że artysta wyrósł z okresu młodzieńczego buntu przeciwko konsumpcji, która manipuluje człowiekiem i z dystansem zaczął podchodzić do otaczającego go świata.

Dopiero patrząc na wystawę „556 Hertz” przez pryzmat wcześniejszych prac Thomasa Broomé, można odnaleźć w nich pewną spójność. Najważniejszym i najwyraźniej widocznym na wystawie obszarem, po którym porusza się, jest niewątpliwie obserwacja współczesnego człowieka i otaczającego go środowiska. Wcześniej był to świat konsumpcji i reklam. Obecnie artysta zaczyna odchodzić od tych wątków na rzecz badania codzienności oraz zwracania uwagi na irracjonalny aspekt ludzkiej natury. Kolejnym atutem artysty jest podejmowana przez niego gra z widzem poprzez tytuły, wielkość czy umiejscowienie prac. Dopiero łącząc poszczególne prace, zarówno te wcześniejsze, jak i obecne na wystawie, zaczynami odkrywać ich drugie dno.


Zamieszczone zdjęcia autorstwa Per-Erik Adamsson. Dzięki uprzejmości Galleri Magnus Karlsson Sztokholm.
Thomas Broomé „556 Hertz”, 13 listopada – 21 grudnia 2008, Galleri Magnus Karlsson Sztokholm.