
PRZEDMIOT IDEA(LNY)
A
A
A
Skąd bierze się sceptycyzm wobec najnowszych prądów artystycznych, przy jednoczesnym ostracyzmie dla tradycyjnych rozwiązań? Odpowiedź kryje się w statusie przedmiotu właśnie.
Już renesansowi artyści za pomocą pędzla i farb, dłuta czy rylca wydobywali z przedmiotu myśl, ukrytą tam od zarania, ale wątek ten w uśpieniu czekał na odpowiednią dla siebie chwilę. Rzeźby Michała Anioła, iluzjonistyczne malarstwo Andrei Mantegni, czy eksperymenty wizualne Hansa Holbeina były postrzegane przez współczesnych jako przedmioty, nie jako efekt idei artystycznej. Ugruntowana pozycja artysty baroku zaowocowała poszukiwaniem odmiennego od wypracowanych przez poprzedników wzoru sztuki, nowych tematów budzących zaskoczenie współczesnych, odrzucenie i uwielbienie jednocześnie. Balansowanie pomiędzy określeniami: „piękne” i „brzydkie”, według i wbrew zasadom, towarzyszyło twórcom przez stulecia, i nie była to zwykła igraszka, ale prawdziwa batalia o możliwość artystycznego wyrażania się. Z perspektywy wieków, największym przełomem zdają się być prace Gustave`a Couberta i impresjonistów, którzy naruszyli fundamenty prawideł obowiązujących w ramach Akademii, przedstawiając widzom dzieła inne od tych, jakich powszechnie oczekiwano. Sukces nowatorskich nurtów końca XIX wieku spowodował zmianę spojrzenia na wytwór artystyczny, który nie musiał już spełniać szeregu wypracowanych przez wieki zaleceń. Ready-made, akcjonizm wiedeński, happening, event, land art, art brut, minimalizm, arte povera, konceptualizm i współczesne nurty nazwane, czy nienazwane przenikają się wzajemnie, coraz to bardziej modyfikując efekt finalny. Materiał, z którego przedmiot jest wykonany, ma coraz mniejszą cenę, zaś niematerialne wartości obiektu wzrastają diametralnie, stając się celem jego istnienia. Wiek XX zapoczątkował ten proces ze zdwojoną siłą, jeśli do tej pory przedmiot musiał być wykonany przez artystę, teraz mógł być przez niego jedynie wybrany, zamówiony czy odrzucony. Co jednak znamienne, wypracowane w przeszłości kanony estetyczne nadal stanowią podstawę dla rozważań o sztuce, subiektywne „ładne” wpisane jest w człowieka niezależnie od kierunków, które obierają artyści.
Oburzające tradycjonalistów prace Jeffa Koonsa w Wersalu, stają się niejako symbolem dualizmu naszych czasów, uwielbienia dla obiektów „klasycznie pięknych”, oraz wyniesienia ponad codzienność przedmiotów czerpiących formę z niej właśnie, na przekór klasycznemu pięknu. Nie jest to tak bardzo widoczne, póki kierunki prezentowane są niezależnie od siebie. W przypadku wystawy w Wersalu zgromadzone w zabytkowym pałacu dzieła razić mogą żywym kolorem, banalnym materiałem, tematyką wywodzącą się ze sztuki masowej. „Moon” odbijający się w Sali Lustrzanej, „Bukiet kwiatów” w Pokoju Królowej, czy nadmuchiwany „Królik” w Salonie Obfitości zajmują miejsce zarezerwowane dotąd dla klasycznie rozumianej sztuki. W jednym miejscu spotkały się dwa światy. Przepełniony historią pałac, udoskonalany przez wieki, aby uzyskać formę idealną, świadek wydarzeń ważnych dla historii Francji i świata, pełniący obecnie funkcję Muzeum, stał się tłem dla siedemnastu prac amerykańskiego artysty, równie cenionego jak kontrowersyjnego.
Szokujący jest właśnie przedmiot, który wybrał Koons dla realizacji swej idei. Są to powiększone zabawki, jak kolejka „J. B. – Turner Train”, bibeloty, jak wielkie serce, czy powiększona do gigantycznych rozmiarów rzeźba, „Ushering in Banality”, zaczerpnięte z „tradycyjnej” sztuki popiersia i pomniki, które, choć przypominają pierwowzór, zdają się deprecjonować jego wartość. Artysta bawi się nie tylko pojęciem przedmiotu sztuki, który trywializuje, potęgując wszystkie te cechy, które powszechnie uznane zostały za przynależne do kiczu, ale także gra z potencjalnym odbiorcą. Małe serduszko czy zabawka, nie razi swą banalnością, ani kolorem, dlaczego miałoby być inaczej, gdy przedmiot zostanie powiększony? Jeśli na dodatek zostanie on określony jako sztuka, powinien budzić równie, jak nie bardziej pozytywne emocje. Jeff Koons jest jednym z najbardziej znanych współczesnych artystów pop-artu, a ceny jego prac sięgają niebotyczne sumy, oczywistym powinno być, że jego dziełom należy się miejsce w świątyni sztuki. A jednak propozycja artysty jest tak inna od tradycyjnych rozwiązań, że zestawiony z nimi budzi zdziwienie, a czasem nawet sprzeciw. Wystawa prac Jeffa Koonsa w Wersalu jest dowodem na przewartościowanie przedmiotu, jakie miało miejsce w XX wieku, na to, jak bardzo zmieniło się myślenie o obiekcie i jego roli w sztuce, przy jednoczesnym braku merytorycznych narzędzi do jego odbioru. Gdy przyjrzymy się dziełom sztuki współczesnej i nowoczesnej, możemy zobaczyć przedmioty, które utożsamiają ideę nie poprzez motywy zaczerpnięte i przekładalne na rzeczywistość, ale przedmioty rzeczywiste, którym dodano nową wartość, lub zupełny brak przedmiotów, będący wartością samą w sobie. Logicznym staje się wniosek, że przedmiot sam w sobie jest niepotrzebny, jest tylko jednym z narzędzi, które może posłużyć do odzwierciedlenia idei.
Już renesansowi artyści za pomocą pędzla i farb, dłuta czy rylca wydobywali z przedmiotu myśl, ukrytą tam od zarania, ale wątek ten w uśpieniu czekał na odpowiednią dla siebie chwilę. Rzeźby Michała Anioła, iluzjonistyczne malarstwo Andrei Mantegni, czy eksperymenty wizualne Hansa Holbeina były postrzegane przez współczesnych jako przedmioty, nie jako efekt idei artystycznej. Ugruntowana pozycja artysty baroku zaowocowała poszukiwaniem odmiennego od wypracowanych przez poprzedników wzoru sztuki, nowych tematów budzących zaskoczenie współczesnych, odrzucenie i uwielbienie jednocześnie. Balansowanie pomiędzy określeniami: „piękne” i „brzydkie”, według i wbrew zasadom, towarzyszyło twórcom przez stulecia, i nie była to zwykła igraszka, ale prawdziwa batalia o możliwość artystycznego wyrażania się. Z perspektywy wieków, największym przełomem zdają się być prace Gustave`a Couberta i impresjonistów, którzy naruszyli fundamenty prawideł obowiązujących w ramach Akademii, przedstawiając widzom dzieła inne od tych, jakich powszechnie oczekiwano. Sukces nowatorskich nurtów końca XIX wieku spowodował zmianę spojrzenia na wytwór artystyczny, który nie musiał już spełniać szeregu wypracowanych przez wieki zaleceń. Ready-made, akcjonizm wiedeński, happening, event, land art, art brut, minimalizm, arte povera, konceptualizm i współczesne nurty nazwane, czy nienazwane przenikają się wzajemnie, coraz to bardziej modyfikując efekt finalny. Materiał, z którego przedmiot jest wykonany, ma coraz mniejszą cenę, zaś niematerialne wartości obiektu wzrastają diametralnie, stając się celem jego istnienia. Wiek XX zapoczątkował ten proces ze zdwojoną siłą, jeśli do tej pory przedmiot musiał być wykonany przez artystę, teraz mógł być przez niego jedynie wybrany, zamówiony czy odrzucony. Co jednak znamienne, wypracowane w przeszłości kanony estetyczne nadal stanowią podstawę dla rozważań o sztuce, subiektywne „ładne” wpisane jest w człowieka niezależnie od kierunków, które obierają artyści.
Oburzające tradycjonalistów prace Jeffa Koonsa w Wersalu, stają się niejako symbolem dualizmu naszych czasów, uwielbienia dla obiektów „klasycznie pięknych”, oraz wyniesienia ponad codzienność przedmiotów czerpiących formę z niej właśnie, na przekór klasycznemu pięknu. Nie jest to tak bardzo widoczne, póki kierunki prezentowane są niezależnie od siebie. W przypadku wystawy w Wersalu zgromadzone w zabytkowym pałacu dzieła razić mogą żywym kolorem, banalnym materiałem, tematyką wywodzącą się ze sztuki masowej. „Moon” odbijający się w Sali Lustrzanej, „Bukiet kwiatów” w Pokoju Królowej, czy nadmuchiwany „Królik” w Salonie Obfitości zajmują miejsce zarezerwowane dotąd dla klasycznie rozumianej sztuki. W jednym miejscu spotkały się dwa światy. Przepełniony historią pałac, udoskonalany przez wieki, aby uzyskać formę idealną, świadek wydarzeń ważnych dla historii Francji i świata, pełniący obecnie funkcję Muzeum, stał się tłem dla siedemnastu prac amerykańskiego artysty, równie cenionego jak kontrowersyjnego.
Szokujący jest właśnie przedmiot, który wybrał Koons dla realizacji swej idei. Są to powiększone zabawki, jak kolejka „J. B. – Turner Train”, bibeloty, jak wielkie serce, czy powiększona do gigantycznych rozmiarów rzeźba, „Ushering in Banality”, zaczerpnięte z „tradycyjnej” sztuki popiersia i pomniki, które, choć przypominają pierwowzór, zdają się deprecjonować jego wartość. Artysta bawi się nie tylko pojęciem przedmiotu sztuki, który trywializuje, potęgując wszystkie te cechy, które powszechnie uznane zostały za przynależne do kiczu, ale także gra z potencjalnym odbiorcą. Małe serduszko czy zabawka, nie razi swą banalnością, ani kolorem, dlaczego miałoby być inaczej, gdy przedmiot zostanie powiększony? Jeśli na dodatek zostanie on określony jako sztuka, powinien budzić równie, jak nie bardziej pozytywne emocje. Jeff Koons jest jednym z najbardziej znanych współczesnych artystów pop-artu, a ceny jego prac sięgają niebotyczne sumy, oczywistym powinno być, że jego dziełom należy się miejsce w świątyni sztuki. A jednak propozycja artysty jest tak inna od tradycyjnych rozwiązań, że zestawiony z nimi budzi zdziwienie, a czasem nawet sprzeciw. Wystawa prac Jeffa Koonsa w Wersalu jest dowodem na przewartościowanie przedmiotu, jakie miało miejsce w XX wieku, na to, jak bardzo zmieniło się myślenie o obiekcie i jego roli w sztuce, przy jednoczesnym braku merytorycznych narzędzi do jego odbioru. Gdy przyjrzymy się dziełom sztuki współczesnej i nowoczesnej, możemy zobaczyć przedmioty, które utożsamiają ideę nie poprzez motywy zaczerpnięte i przekładalne na rzeczywistość, ale przedmioty rzeczywiste, którym dodano nową wartość, lub zupełny brak przedmiotów, będący wartością samą w sobie. Logicznym staje się wniosek, że przedmiot sam w sobie jest niepotrzebny, jest tylko jednym z narzędzi, które może posłużyć do odzwierciedlenia idei.

„Jeff Koons”, Chateau de Versailles, 9 października 2008 – 4 lutego 2009.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |