ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 czerwca 12 (132) / 2009

Marta Kudelska,

MAGAZYN EUROPY

A A A
Dla kuratora wystawa staje się sposobem wypowiedzi. Daje możliwość zarysowania problemu, stworzenia narracji wyłaniającej sie z dynamicznie rozwijającej się sztuki współczesnej. Szczególnie istotne w dobie postępującej globalizacji świata, wydają się wielkie wystawy typu Documenta w Kassel czy mnożące się coraz to nowe biennale z najsłynniejszym odbywającym się od 1895 roku Biennale w Wenecji. Sama nazywa biennale stała się już nie tylko nazwą imprezy odbywającej się co 2 lata, ale przede wszystkim silną i rozpoznawalną marką na arenie sztuki. Z biennales odbywających się w Europie Środkowo-wschodniej można wymienić odbywające się w Rumuni Periferic Biennale, Bucharest Biennale czy Young Artists's Biennial. Albańskie Triana Biennale czy praskie Praga Biennale. Z Polskich Biennale w Łodzi i Międzynarodowe Biennale Sztuki Mediów WRO we Wrocławiu.

W Górnośląskim Centrum Kultury trwa druga odsłona Biennale, zorganizowanego przez Fundację Galerii Sektor I. Pierwsza, mająca miejsce w 2007 roku zatytułowana była „Rekonesans malarstwa”. Założeniem kuratora Romana Lewandowskiego było zaprezentowanie stanu, w jakim znajduje się współczesne malarstwo polskie. Do projektu zaproszono młodych polskich malarzy: Wilhelma Sasnala, Agatę Bogacką, Jadwigę Sawicką, Grzegorza Sztwiertnię, Basię Bańdę czy Szymona Kobylarza. Trwająca obecnie odsłona prezentuje nie tylko rodzimych artystów, ale sięga po twórców estońskich, czeskich, niemieckich czy węgierskich. Założeniem jest nie tyle promowanie konkretnych nazwisk czy indywidualnych postaw artystycznych, ale odpowiedzenie na pytanie, padające w tytule biennale, o to, co tworzy Europę?

Kuratorzy Biennale Marta Raczek i Kamil Kuskowski pytają o to, jakie wartości i wizję mogą wnieść do kształtującej się zjednoczonej Europy kraje tzw. Mitteleuropy. Już samo pojęcie niesie w sobie ukryte zagrożenie, podporządkowanie i ujednolicenie. Jest to niemieckie słowo odnoszące się do Europy Środkowej, dotyczyło planu politycznego proklamowanego przez Niemców podczas trwania I wojny światowej. Koncepcja ta zakładała dominację Cesarstwa Niemieckiego nad krajami środkowoeuropejskimi, ich całkowite podporządkowanie i germanizację. W tym kontekście pojawia się niebezpieczne pytanie: czy Europa dąży do ujednolicenia? Czy wprowadzenie wspólnej waluty i zniesienie granic doprowadzi do unifikacji kulturowej? Podjęcie takiego tematu w Katowicach, wpisuje się w historię tego miasta i całego Górnego Śląska. W informacji na temat Biennale na jego stronie internetowej znajduje się tekst przybliżający historię Śląska jako obszaru wielokrotnie wchłanianego. Umiejscowionego pomiędzy tym, co polskie, a tym co niemieckie. Pierwsza walka o własną tożsamość i o zachowanie własnej indywidualności miała miejsce po zakończeniu II wojny światowej, kiedy zaczęli napływać do regionu mieszkańcy innych części kraju. Wymieszanie ludności miało stworzyć obszar mozaikowy, różnorodny to, co rdzenne miało utracić swą dominującą rolę. Drugim takim momentem była zmiana ustroju politycznego w Polsce w 1989 roku, otwarcie na zachód, a tym samym zderzanie się dwóch odmiennych światów. Jak piszą kuratorzy: „Historia Katowic w XX wieku to dzieje miasta budowanego przez mozaikę kultur, obyczajów i poglądów, to trudne wybory tożsamościowe, narodowościowe i ekonomiczne, w których, jak w soczewce skupia się skomplikowana istota dziejów nowoczesnej Europy”. Z tego właśnie powodu, zdaniem kuratorów podjęcie tematu wartości, jakie mogą wnieść kraję Mitteleuropy akurat w regionie, który niejednokrotnie stawał przed pytaniami o kształt jego tożsamości, niesie w sobie możliwość ukazania ich potencjału. Wspólna historia Śląska i krajów Europy Środkowej, postrzeganych jako albo zaplecze gospodarcze dla Polski albo Niemiec, staje się punktem wyjścia do stawiania pytań o własną tożsamość „wobec politycznie narzuconych rozwiązań”.


Kuratorom udało się zebrać naprawdę imponującą liczbę prac. Niestety, ich rozmieszczenie w przestrzeniach galerii mieszczących się w Górnośląskim Centrum Kultury wywołuje uczucie błądzenia po wielkim europejskim magazynie. Czego tu nie ma! Powiewająca flaga, podwieszony pod sufitem manekin w kolorowych rajtuzach, pisuary pomalowane w barwy moro i liczne wideo arty. Jak podkreślają kuratorzy, kryterium wyboru prac nie była rama czasowa przyjęta w tego typu imprezach. Biennale z założenia mają prezentować sztukę, powstałą pomiędzy jedną odsłoną a drugą. W tym wypadku o wyborze prac zadecydowała ich tematyka odwołująca się do idei Europy jako kontynentu bez granic.

Leszek Lewandowski w swoim „Tryptyku Śląskim” porusza się po delikatnej linii autonomii tego obszaru. Zestawia ze sobą trzy obrazy przedstawiające obszar Śląska niczym nastawę ołtarzową. Gdzieś w tle pobrzmiewa tęsknota za uświęconą przeszłością, osnutą kryminalną
zagadką. Węgierska artystka Judith Fisher w obrazie „Making War in Order To Shape Hungary a Dog” z lekką ironią odnosi się do problemu mapy mentalnej. Delikatnymi akwarelami maluję mapę Europy. Zaznacza obecne granice a także te, które powstałyby, gdyby Węgry wytoczyły wojnę pozostałym krają wspólnoty Europejskiej w celu nadania swojemu państwu kształtu psa. Stare i nowe linie graniczne przecinają się, tworząc nowe państwa. Fisher pokazuję niezadowolenie z wciąż obecnych granic, wyobrażenia o nich zdają się być bardziej trwałe w świadomości ludzi niż formalne zniesienie granic w Schengen.
Zniesienie granic niesie w sobie niebezpieczeństwo napływu uchodźców, pojawienie się elementu obcego, czyli tego, co może zburzyć zastany ład i porządek poprzez swoje niedopasowanie. W niewielkim drewnianym pudełeczku, przymocowanym do ściany znajdują się przygotowane przez Alexsandra Croitou opaski na ramię z napisem: imigrant. Obcy musi być widoczny, naznaczony, nie może przemknąć niezauważony. Świetnie tematu zauważenia obcego dotyka Andrzej Tobis i, podobnie jak Croitou, pozwala widzowi na współtworzenie swojej pracy. „Goście z Libii” stawiają pytanie: „zgadnij, który z nas jest Polakiem?”. Widz powinien zaznaczyć potencjalnego Polaka zieloną naklejaną kropeczką. Tworzy się selekcja, wybieranie cech, które można określić jako charakterystyczne dla danego narodu. Czy Libijczyk mieszkający w Polsce, posiadający obywatelstwo polskie jest Polakiem drugiej kategorii? Tobis pokazuje, że sami dokonujemy selekcji ludzi.

Podział jest nieodzownie związany z nacjonalizmem. Tanja Muravskaja przedstawia na swoich fotografiach nagich, młodych ludzi, otulonych flagą, wyglądającą jak magiczny całun dający poczucie bezpieczeństwa. Jednak na wideo widzimy tę samą flagę trzymaną mocno przez barczystych chłopaków z wygolonymi głowami. Flaga, początkowo wywołująca przyjemne uczucia, oraz nagie postaci stają się tu niemymi sprawcami zagrożenia, przemocy. Nagie sylwetki przestają być bezbronne, przypominają antycznych herosów, pełnych dumy ze swojej narodowości. Kolejnym problemem zjednoczonej Europy jest ustosunkowanie się do tradycji, elementów tworzących kulturę europejską. O ile dziedzictwo starożytnej Grecji i Rzymu, nie wzbudza większych kontrowersji, o tyle pierwiastek chrześcijański wywołuje wciąż niezliczone dyskusje. Religia spleciona z konfliktami nacjonalistycznymi zostaje ukazana w pracy Wojtka Dudy, drewniany Chrystus zamiast na krzyżu uwieszony jest na wełnianym szaliku z napisem Polska, takim samym, jak te noszone przez szalikowców. Cristi Pogacean w „Spirit trainer” przedstawia symbol chrześcijaństwa - krzyż jako worek treningowy. To już nie tylko symbol nadludzkiego wysiłku, ale ironiczny komentarz na pogłębiającą się krytykę wartości chrześcijańskich. Pojawiają się też prace odnoszące się do polifonii głosów tożsamości Europy: „Wieża babel” Doroty Chylińskiej, to skomplikowana instalacja składająca się z niewielkich ekranów z wyświetlanymi na nich hasłami. Cała konstrukcja stoi na ziemi, na której wyświetlana jest wizja opuszczonego miasta. Ingrid Višňovská w pracy „Radio Head” atakuje widza ze wszystkich stron dźwiękiem.

Wielkim rozczarowaniem Biennale jest bez wątpienia praca Davida Černego, twórcy głośnej w ostatnim czasie „Entropy”. Ci, którzy spodziewali się pracy dorównującej „Entropie” mogą poczuć się zawiedzeni widokiem pisuarów w kolorze moro. Zabrakło tu niepozbawionego krytycznego ostrza spojrzenia artysty, a skoro wystawa pojawia się w przededniu obchodów obalenia komunizmu i ogłoszenia wyniku procesu Doroty Nieznalskiej, można było liczyć na większą niespodziankę. Samo nazwisko popularnego artysty już nie wystarczy. Na ile zostało zrealizowane zamierzenie kuratorów? Cokolwiek by nie powiedzieć o kluczu, według którego zostały dobrane pracę, razi brak ich usystematyzowania. Żadna z galerii nie jest opatrzona tytułem, konkretnym zagadnieniem tak, jak to miało miejsce podczas pierwszej odsłony Biennale. Prace zgromadzone w galeriach dotykają tak różnych problemów, że widz, przechodząc z jednej sali do drugiej, może poczuć się zdezorientowany, a przekaz ulec rozmyciu.
2. Biennale_Sektor Sztuki, Górnośląskie Centrum Kultury Katowice 30 maja – 31 lipca 2009.