
POP-IDEOLOGIA. STUDIUM PRZYPADKU
A
A
A
Od czasu do czasu w kulturze popularnej odczuwa się silną presję pewnych motywów, które z nie do końca z jasnych powodów rozpoczynają peregrynacje po przeróżnych tekstach kultury. W grupie tej znalazł się ostatnio jeden z bardziej podręcznikowych przykładów romantycznego malarstwa – „Wolność wiodąca lud na barykady” Eugene’a Delacroix. Oczywistym jest, że z płótnem tym wiąże się jasne przesłanie (Wiwat wolność! Niech żyje rewolucja!) – dzieło upamiętnia wszak francuską rewolucję lipcową z 1830 roku, trzy sławne dni, które doprowadziły do abdykacji Karola X i utworzenia monarchii parlamentarnej Ludwika Filipa. Sam Delacroix, który zaciągnął się do gwardii narodowej, nie brał bezpośredniego udziału w rewolucji, jednak jako liberał i zwolennik romantycznego zrywu sportretował się na obrazie ze strzelbą w dłoni. Dzieło to zostało uznane za pierwszy nowożytny obraz polityczny, ponieważ wyznacza moment, w którym twórcy romantyczni przestali poszukiwać inspiracji w świecie antycznym, zwracając się ku wydarzeniom swojej epoki. Może nas jednak nurtować pytanie, dlaczego właśnie ten obraz? Poszukując swoistych alegorii, mass media mogły zbudować własne lub odwołać się choćby do nowoczesnej sztuki pop artu, tudzież do innych arcydzieł malarstwa europejskiego. Co tak bardzo odurza w tej alegorii Wolności przedstawionej pod postacią silnej kobiety prowadzącej uzbrojony tłum wśród spowitego dymem Paryża? Czy ciała poległych na pierwszym planie nadające kompozycji teatralności, a może realistyczne ujęcie figury kobiety nasycające dzieło nastrojem powagi i gwałtownej emocji?
Obraz Delacroix znalazł się niedawno na francuskiej monecie o nominale 1 i 1/4 euro. Wygrawerowany motyw sprowadza się do przedstawienia kroczącej kobiety, w jednej ręce dzierżącej sztandar, a w drugiej karabin z nałożonym bagnetem. W kontekście Francji jest to zrozumiałe, dzieło Delacroix jest dla nich chlubą i dumą. Prezentuje określony paradygmat fundamentalizmu – oparty nie tylko na sile i władzy, ale znajdujący potwierdzenie w swego rodzaju ideologii, z tym że ukrytej w „niewinnym” kobiecym wizerunku. Problem jednak w tym, że współczesna kultura popularna, jak i historia myśli intelektualnej sprawiła, jak ironizuje Geertz, że sam termin „ideologia” poddany został dogłębnej ideologizacji. Według Geertza pojęcie to oznaczało kiedyś jedynie zbiór politycznych propozycji, nawet jeśli czasem niepraktycznych czy zbyt intelektualistycznych, to jednak idealistycznych. Dziś stało się zintegrowanym kompleksem twierdzeń, teorii i celów podrzędnej propagandy. Co więcej, współcześnie jest już niemal powszechne posługiwanie się paradygmatem „ja mam filozofię, ty masz opinie polityczne, a on ma ideologię”. Stąd nie powinno dziwić wykorzystanie apologii wolności z obrazu Delacroix w kampanii telefonii komórkowej Plus. Może się ono wydawać nieco prymitywne, a jednak jest to właśnie ograniczenie tego, co nazywamy „ideologią” do radykalnej formy o zapędach totalistycznych. Reklamowe hasło teraz możesz dzwonić do wszystkich, ukazywane na tle commercial movie, w którym na pierwszy plan wysuwa się pole bitwy i grupa ludzi z różnych klas społecznych, reprezentują stricte doktrynerską postawę wobec rynku. Świadome użycie „ożywionego”, francuskiego obrazu skrywa pewne idee i przekonania. Niektórzy mogliby nadać temu obelgę wierutnego kłamstwa, jednak myśl ideologiczna Plusa nie daje się sprowadzić do emanującego z niej cynizmu. W przypadku kampanii telefonii komórkowej, człowiek sam daje się nabrać na ideologię już w swoim własnym myśleniu o danym obrazie, gdyż ten, który wprowadza go w błąd robi to mimowolnie i nie do końca świadomie.
Obecnie funkcjonują dwa główne podejścia do badania społecznych determinantów ideologii: teoria korzyści oraz teoria napięcia. W rozumieniu tej pierwszej ideologia jest maską i bronią, według drugiej – symptomem i remedium. W tak pojmowanym rozgraniczeniu kultura popularna będzie stać po stronie teorii korzyści. Nie tylko dlatego, że w takim podziale oświadczenia ideologiczne postrzega się na tle uniwersalnej walki o przewagę. Istotnym powodem jest tu także ukazywanie społeczno-politycznych argumentów pod postacią rozbudowanej maszynerii, dobrze znanej ikony.
Jak pisał Dudley Andrew w „Preface to Disputation” polityka re-prezentacji jest dokładnie tym, czego obraz w danej dyspucie musi dotyczyć: jest tym kulturalna ewolucja od klasycznych form do modernistycznych koncepcji obrazu (image), jest tym również to, z czym identyfikuje się nasz punkt widzenia, będący zarazem odejściem od niekoniecznie potrzebnych terminów. Aktualnie wygląda jednak na to, że w sytuacji wykorzystania zideologizowanego dzieła sztuki, nie mamy żadnego lepszego odpowiednika, którym moglibyśmy zastąpić narzucające się słowo „ideologia”, nawet jeśli byłoby ono tylko pretekstem, czy narzędziem. Według Geertza pogląd, iż działanie społeczne to zasadniczo niekończąca się walka o władzę prowadzi do nadmiernie makiawelicznej wizji ideologii jako wyższej formy przebiegłości. Stąd wyłaniający się obraz społeczeństwa jako pola bitwy burzy właściwą rolę, jaką odgrywa pojęcie ideologii. Bez względu na swą wieloznaczność, w obrębie społecznym jest ona kategorią, która stabilizuje, a jednocześnie zaburza, formuje i deformuje społeczne oczekiwania czy normy.
Sytuacja terminu ideologia wygląda jeszcze inaczej, gdy odwołamy się do znanej w kulturze popularnej grupy rockowej Coldplay. Brytyjski zespół wydał w 2008 roku dość niezwykły album zatytułowany „Viva la Vida”. Tytułowa piosenka, podobnie jak i cała płyta, odniosła duży sukces. Jednak oprócz muzyki dużą uwagę skupia tu „Wolność wiodąca na barykady”. Dzieło francuskiego malarza znajduje się na okładce płyty oraz jest wykorzystane w tekście głównej piosenki. Można zatem sądzić, że zainspirowany twórczością Delacroix wokalista, za pomocą tego właśnie słynnego obrazu chciał zbudować coś na miarę ideologii. Nie ma wątpliwości, że brytyjski zespół przyczynił się do eksperymentu, który z pewnością mógł zmieszać fanów i zachwiać gatunkowy ład w klasycznym rozumieniu rocka. Jednak gest wykroczenia „poza” i chęć pokazania się z innej perspektywy stał się ciekawą polemiką z zimną diagnozą Adorno. W swoim eseju „O fetyszyzmie w muzyce i o regresji słuchania” zawarł on ciekawą refleksję – dzisiaj składa się hołdy materiałowi jako takiemu, pozbawionemu wszelkiej funkcji, o umiejętności muzycznej prezentacji nawet nie pytając. Stąd jeszcze bardziej inspiruje tekst utworu „Viva la Vida”. Sam tytuł jest już intertekstem, a całość opowieści dokładnie realizuje frazę Dudleya Andrew: wszystko w obrazie jest potencjalnie znakiem. Można zatem powtórzyć za Jean L. Nancy’m: to, co obraz pokazuje, tekst demonstruje, nawet jeśli się od niego uchyla to uprawomocnia go, a to, co tekst eksponuje, obraz ustawia – i ustanawia.
Ostateczna konkluzja mogłaby zwiastować nową erę w funkcjonowaniu kultury popularnej. Wydawałaby się ona odrzucać charakterystyczną dla nowoczesnej sztuki ideę dzieła jako prowokacji, stawiając w zamian na dzieło, które byłoby skierowane „specjalnie” przeciwko swojemu odbiorcy. W efekcie tej zmiany nawiązywanie kontaktu z własną kulturą jawić się musi jako rewolucyjny akt antymodernizmu. Dlaczego? Jak powiada Durand – współczesność jest spragniona sensu. Jedynym rozwiązaniem pozostaje ukazywanie go przez figuratywność i nieuchronną ideologię.
Obraz Delacroix znalazł się niedawno na francuskiej monecie o nominale 1 i 1/4 euro. Wygrawerowany motyw sprowadza się do przedstawienia kroczącej kobiety, w jednej ręce dzierżącej sztandar, a w drugiej karabin z nałożonym bagnetem. W kontekście Francji jest to zrozumiałe, dzieło Delacroix jest dla nich chlubą i dumą. Prezentuje określony paradygmat fundamentalizmu – oparty nie tylko na sile i władzy, ale znajdujący potwierdzenie w swego rodzaju ideologii, z tym że ukrytej w „niewinnym” kobiecym wizerunku. Problem jednak w tym, że współczesna kultura popularna, jak i historia myśli intelektualnej sprawiła, jak ironizuje Geertz, że sam termin „ideologia” poddany został dogłębnej ideologizacji. Według Geertza pojęcie to oznaczało kiedyś jedynie zbiór politycznych propozycji, nawet jeśli czasem niepraktycznych czy zbyt intelektualistycznych, to jednak idealistycznych. Dziś stało się zintegrowanym kompleksem twierdzeń, teorii i celów podrzędnej propagandy. Co więcej, współcześnie jest już niemal powszechne posługiwanie się paradygmatem „ja mam filozofię, ty masz opinie polityczne, a on ma ideologię”. Stąd nie powinno dziwić wykorzystanie apologii wolności z obrazu Delacroix w kampanii telefonii komórkowej Plus. Może się ono wydawać nieco prymitywne, a jednak jest to właśnie ograniczenie tego, co nazywamy „ideologią” do radykalnej formy o zapędach totalistycznych. Reklamowe hasło teraz możesz dzwonić do wszystkich, ukazywane na tle commercial movie, w którym na pierwszy plan wysuwa się pole bitwy i grupa ludzi z różnych klas społecznych, reprezentują stricte doktrynerską postawę wobec rynku. Świadome użycie „ożywionego”, francuskiego obrazu skrywa pewne idee i przekonania. Niektórzy mogliby nadać temu obelgę wierutnego kłamstwa, jednak myśl ideologiczna Plusa nie daje się sprowadzić do emanującego z niej cynizmu. W przypadku kampanii telefonii komórkowej, człowiek sam daje się nabrać na ideologię już w swoim własnym myśleniu o danym obrazie, gdyż ten, który wprowadza go w błąd robi to mimowolnie i nie do końca świadomie.
Obecnie funkcjonują dwa główne podejścia do badania społecznych determinantów ideologii: teoria korzyści oraz teoria napięcia. W rozumieniu tej pierwszej ideologia jest maską i bronią, według drugiej – symptomem i remedium. W tak pojmowanym rozgraniczeniu kultura popularna będzie stać po stronie teorii korzyści. Nie tylko dlatego, że w takim podziale oświadczenia ideologiczne postrzega się na tle uniwersalnej walki o przewagę. Istotnym powodem jest tu także ukazywanie społeczno-politycznych argumentów pod postacią rozbudowanej maszynerii, dobrze znanej ikony.
Jak pisał Dudley Andrew w „Preface to Disputation” polityka re-prezentacji jest dokładnie tym, czego obraz w danej dyspucie musi dotyczyć: jest tym kulturalna ewolucja od klasycznych form do modernistycznych koncepcji obrazu (image), jest tym również to, z czym identyfikuje się nasz punkt widzenia, będący zarazem odejściem od niekoniecznie potrzebnych terminów. Aktualnie wygląda jednak na to, że w sytuacji wykorzystania zideologizowanego dzieła sztuki, nie mamy żadnego lepszego odpowiednika, którym moglibyśmy zastąpić narzucające się słowo „ideologia”, nawet jeśli byłoby ono tylko pretekstem, czy narzędziem. Według Geertza pogląd, iż działanie społeczne to zasadniczo niekończąca się walka o władzę prowadzi do nadmiernie makiawelicznej wizji ideologii jako wyższej formy przebiegłości. Stąd wyłaniający się obraz społeczeństwa jako pola bitwy burzy właściwą rolę, jaką odgrywa pojęcie ideologii. Bez względu na swą wieloznaczność, w obrębie społecznym jest ona kategorią, która stabilizuje, a jednocześnie zaburza, formuje i deformuje społeczne oczekiwania czy normy.
Sytuacja terminu ideologia wygląda jeszcze inaczej, gdy odwołamy się do znanej w kulturze popularnej grupy rockowej Coldplay. Brytyjski zespół wydał w 2008 roku dość niezwykły album zatytułowany „Viva la Vida”. Tytułowa piosenka, podobnie jak i cała płyta, odniosła duży sukces. Jednak oprócz muzyki dużą uwagę skupia tu „Wolność wiodąca na barykady”. Dzieło francuskiego malarza znajduje się na okładce płyty oraz jest wykorzystane w tekście głównej piosenki. Można zatem sądzić, że zainspirowany twórczością Delacroix wokalista, za pomocą tego właśnie słynnego obrazu chciał zbudować coś na miarę ideologii. Nie ma wątpliwości, że brytyjski zespół przyczynił się do eksperymentu, który z pewnością mógł zmieszać fanów i zachwiać gatunkowy ład w klasycznym rozumieniu rocka. Jednak gest wykroczenia „poza” i chęć pokazania się z innej perspektywy stał się ciekawą polemiką z zimną diagnozą Adorno. W swoim eseju „O fetyszyzmie w muzyce i o regresji słuchania” zawarł on ciekawą refleksję – dzisiaj składa się hołdy materiałowi jako takiemu, pozbawionemu wszelkiej funkcji, o umiejętności muzycznej prezentacji nawet nie pytając. Stąd jeszcze bardziej inspiruje tekst utworu „Viva la Vida”. Sam tytuł jest już intertekstem, a całość opowieści dokładnie realizuje frazę Dudleya Andrew: wszystko w obrazie jest potencjalnie znakiem. Można zatem powtórzyć za Jean L. Nancy’m: to, co obraz pokazuje, tekst demonstruje, nawet jeśli się od niego uchyla to uprawomocnia go, a to, co tekst eksponuje, obraz ustawia – i ustanawia.
Ostateczna konkluzja mogłaby zwiastować nową erę w funkcjonowaniu kultury popularnej. Wydawałaby się ona odrzucać charakterystyczną dla nowoczesnej sztuki ideę dzieła jako prowokacji, stawiając w zamian na dzieło, które byłoby skierowane „specjalnie” przeciwko swojemu odbiorcy. W efekcie tej zmiany nawiązywanie kontaktu z własną kulturą jawić się musi jako rewolucyjny akt antymodernizmu. Dlaczego? Jak powiada Durand – współczesność jest spragniona sensu. Jedynym rozwiązaniem pozostaje ukazywanie go przez figuratywność i nieuchronną ideologię.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |