ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 września 17 (137) / 2009

Marcin Zarzyna,

„WSPÓŁCZESNE MOŻEMY MIEĆ TYLKO PLOMBY…”

A A A
Fot. Łukasz Borkowski Wrzesień 1939 - nieobecna mitologia?
Któż z nas nie chciałby choć na chwilę cofnąć się w przeszłość, by dotknąć przedmiotów, które są starsze niż czas, jaki przeciętnie trwa jedno ludzkie życie? Któż nie chciałby posmakować trochę życia, jakim żyli nasi przodkowie, a czasem i uchwycić tę magiczną nić łączącą nas z tym, co minione? Aby przeżyć coś takiego, niektórzy sięgają po praktykę, jaką przyjęło się określać mianem rekonstrukcji historycznej. Jeden z zespołów takich właśnie „pasjonatów ożywiania przeszłości” zebrał się w Grupie Rekonstrukcji Historycznej „Grupa Operacyjna Śląsk”. Nasza rekonstrukcja skupia się na dziedzinie wojskowości polskiej z okresu międzywojennego (lata trzydzieste). Odtwarzamy ducha tych czasów poprzez gromadzenie i używanie przedmiotów z epoki, jak i przywracamy do życia dawny obyczaj wojskowy określony i opisany m.in. w regulaminie wojskowym z 1934 roku. Obecnie grupa liczy jedenastu aktywnych członków oraz kilku „rezerwistów” w tym dr. Szymona Hrebendę, miłośnika fortyfikacji, który prowadzi stronę internetową grupy i okazjonalnie wspiera jej działania w mundurze podczas imprez.

Grupa działa formalnie przy Stowarzyszeniu na Rzecz Zabytków Fortyfikacji „Pro Fortalicium”, zaś pomysł jej powstania narodził się podczas rewitalizacji niektórych polskich obiektów fortecznych (zwanych popularnie bunkrami) z Obszaru Warownego „Śląsk”. Po wyremontowaniu kilku z nich narodziło się marzenie, aby w tych murach, które są niemymi świadkami historii, pojawił się polski żołnierz wyposażony i wyszkolony zgodnie z epoką. I pojawił się. Był to 2004 rok. Wśród członków-założycieli byli: obecny szef grupy Piotr Skupień i jego zastępca Arkadiusz Dominiec; do pozostałych członków grupy należą: Ernest Misiurek, Marcin Bojdoł, Sławomir Cebula, Adam Śliwa, Radosław Szalacha, Tomasz Wakuła, Janusz Rozumecki i autor tego tekstu, Marcin Zarzyna. Grupa rekrutuje się z przedstawicieli różnych zawodów. Wszystkich łączy to samo dążenie: doskonalenie swojego wyszkolenia zgodnie z regulaminem piechoty oraz jak najbardziej zbliżone do rzeczywistego odtwarzanie wyposażenia żołnierskiego. W celu zachowania określonego poziomu stworzony został regulamin mundurowy opisujący wymogi dla zainteresowanych wstąpieniem w nasze szeregi i wspólnym działaniem. Okres wstępny jest etapem rekruckim, kiedy jeszcze nie członek grupy, ale pretendujący do bycia nim, zbiera podstawowe wyposażenie i wiedzę historyczną. Ożywiamy postacie bezimiennych żołnierzy, aczkolwiek identyfikujemy się z konkretnymi formacjami wojskowymi: mowa tu o śląskich pułkach piechoty – 11pp (tzw. forteczny), 73pp z Katowic i 75pp z Tarnowskich Gór. Dążenie do profesjonalizmu znajduje zasadniczy wyraz w doskonaleniu znajomości i czynnym odtwarzaniu wojskowego obyczaju oraz wyposażenia. Ze względu na wartość muzealną elementów wyposażenia część z nich zastąpiona została przez repliki (np. mundur), ale z braku wiernych replik niektóre elementy to „oryginały” (hełm, bagnet, łoża karabinów Mausera).

Głównym bodźcem do odtwarzania wizerunku i zachowania żołnierza Wojska Polskiego była chęć umożliwienia ludziom zobaczenia na własne oczy barwy, broni i przypomnienie wysiłku polskiego żołnierza z 1939 roku. Dbanie o doskonałość tego odtworzenia bierze się z troski o prawdziwość przekazu, jaki płynie dla ludzi oglądających nas, rekonstruktorów, po to, by w świadomości przeciętnego obserwatora wywołać wrażenie, że „tak właśnie było”, „tak to wyglądało”. Odpowiedzialność jest tym większa, że wielu z obserwatorów naszych działań widzi w nas swoich krewnych z tamtego czasu lub postaci, o których opowiadano im w domach bądź widzieli je na własne oczy w 1939 roku. Nadal jeszcze żyją osoby, które jako dzieci widziały polskich żołnierzy.

Nasze dążenie do doskonałości rekonstrukcji wiedzie również drogą odtwarzania szeroko pojętej sfery obyczajów: od zachowań obowiązujących między żołnierzami różnej rangi do sfery wartości, jakie wpajano każdemu żołnierzowi odrodzonej Rzeczypospolitej Polskiej. Jej „nadejście” było wielkim świętem zwłaszcza na Górnym Śląsku, gdzie polski żołnierz w polskim mundurze był traktowany z szacunkiem i sympatią. Próbujemy wskrzesić tak elementarne uczucie, jakim jest autentyczna duma narodowa, pojęcie, które paradoksalnie często pojawia się na ustach członków organizacji nacjonalistycznych, ale tak mało, albo nic zgoła, znaczy dla przeciętnego obywatela.

Zanurzenie się w materialnym wymiarze przeszłości poprzez zbieranie przedmiotów, które mogą się przydać do szeroko pojętego wyposażenia wyczula na detal, kształt, materiał, z jakiego przedmioty były produkowane. Jest to niekończące się zbieranie informacji w celu odpowiedzenia na proste czasem pytania typu: czym wtedy myto zęby, jakiej pasty do butów używano, co palono, kto produkował zapałki, jak wyglądała kuchnia żołnierska etc. Te i inne proste pytania wymagają własnej pracy, poszukiwań w ówczesnej prasie, relacjach uczestników, reklamach przedwojennych. Jest to więc eksploracja zupełnie zapomnianego już stylu życia.

Rekonstrukcja to znakomita forma rozwoju osobistego nie tylko w sferze intelektualnej, lecz także i fizycznej. Kto kiedykolwiek miał na sobie cały rynsztunek polskiego „wrześniowca”, ten zna jego wagę i wysiłek, jaki kosztuje noszenie go podczas ćwiczeń czy widowisk historycznych. To „noszenie historii” na własnych barkach daje o wiele więcej do myślenia niż jakikolwiek opis, relacja historyczna z odtwarzanej przez nas epoki. Ten rodzaj działania daje możliwość poznania wielu nowych i ciekawych ludzi. Jest to przygoda nie tylko z historią, lecz także z ludźmi. Jedynym minusem, o jakim na koniec wspomnę, jest koszt takiego zajęcia. Koszt wyposażenia osiąga kilka tysięcy złotych. Ale cierpliwość i dochodzenie do wszystkiego drobnym kroczkami pozwalają na realizację marzenia stania się pełnoprawnym rekonstruktorem. Wszystkie te wyrzeczenia zostają nagrodzone chwilami satysfakcji z podziwu innych dla tego, co się robi i mile łechcą ego hobbysty. Cóż przyjemniejszego, jak poczuć się docenionym?

Jak wspomniałem na samym początku przywołujemy ducha minionego czasu. Czynimy to uczestnicząc w obchodach świąt państwowych, widowiskach historycznych. Tych ostatnich jest zwykle kilka w sezonie, bo choć imprez jest dużo, uczestniczymy tylko w wybranych. Widowisko historyczne, w którym zawsze bierzemy udział odbywa się na naszym „podwórku” i współorganizowane jest przez członków Stowarzyszenia na Rzecz Zabytków Fortyfikacji „Pro Fortalicium”. Mowa o Bitwie Wyrskiej. W tym roku była to już piąta edycja tej imprezy połączona z piknikiem fortecznym przy schronie „Sowiniec” w Gostyni k. Mikołowa. To impreza która cieszy się rokrocznie dużym zainteresowaniem publiczności i wsparciem władz gminy Wyry. Każdorazowo odwiedzają nas tysiące widzów, by obserwować zmagania na polu bitwy niedaleko Pomnika Pamięci Żołnierzy Września. Wśród innych wydarzeń w kalendarzu rekonstruktora pojawiły się m.in. „Świętojańska noc muzealna”, 70. rocznica Wojny Obronnej w Żorach, warta podczas obchodów wybuchu II wojny światowej pod Pomnikiem Żołnierzy Września w Gostyni czy pogrzeb ostatniego żyjącego żołnierza 73pp, Edwarda Cebulskiego. Wśród obszarów działalności grupy wymienić trzeba również i edukację. Członkowie grup organizują statyczne pokazy i pogadanki, głównie dla młodzieży szkolnej, które cieszą się zawsze sporym zainteresowaniem i uznaniem.

W ramach samodoskonalenia grupa organizuje spotkania w terenie, podczas których ćwiczy się regulaminową musztrę lub zdobywa praktyczne umiejętności wojskowe. W tym roku sezon rekonstruktorski rozpoczęliśmy od ćwiczeń zimowych, odbyliśmy też wiosenne. Co robimy podczas takich spotkań? Zwykle rozpoczynamy od ćwiczenia musztry, po niej czas na parzenie kawy (zbożowa) i zjedzenie obiadu (kasza mazurska ze słoniną i mielonką z konserwy). Po takim przygotowaniu wyruszamy w pole, by przećwiczyć elementy taktyczne (np. marsz ubezpieczony). Noc spędzamy zwykle przy ognisku koło naszego schronu „Sowiniec” w Gostyni. Posiłki na takich spotkaniach staramy się również w pełni pogodzić z przedwojennymi realiami. Rekonstrukcja powinna mieć bowiem wymiar całkowity. Jak powiedział kiedyś jeden z rekonstruktorów: „współczesne możemy mieć tylko plomby”. Wtedy ta podróż do przeszłości będzie możliwie pełna i prawdziwa.

Na koniec sierpnia dla upamiętnienia przemarszu żołnierzy 73 pp z Katowic do Gostyni zaplanowaliśmy przejść tę samą trasę (około 25 km) w pełnym wyposażeniu, co dla wielu z nas było nie lada wyczynem. Dla przeciętnego zjadacza chleba 30 kg obciążenia i 25 km to wysoko postawiona poprzeczka i połączenie z gatunku sportów ekstremalnych. Ale takie przemarsze nie są niczym nowym w ruchu rekonstrukcyjnym. No i cóż znaczy 25 km, jeśli wiadomo, że żołnierz piechoty regulaminowo powinien być w stanie przejść nawet do 60 km w forsownym marszu? Dziś mogę powiedzieć z satysfakcją, że udało nam się mimo skrajnego wyczerpania powtórzyć tamto wydarzenie. Tak właśnie rodzi się szacunek i podziw dla tych, którzy tworzyli historię naszego regionu. O tyle trwalszy, że wypracowany, dosłownie, w pocie czoła.

Na koniec pragnę podzielić się własną refleksją na temat wpływu rekonstrukcji historycznej na moje życie codzienne. Co się w nim zmieniło odkąd wkroczyła ona w moje życie? Po pierwsze, inaczej patrzę na przedmioty codziennego użytku. Widzę w nich dużo więcej niż funkcję, dla jakiej je stworzono. Widzę jak „zwykłe” wynalazki, jak na przykład deczko od puszki z otwieraczem za jednym pociągnięciem ułatwiają życie. Że to, co proste, ma większą szansę dłużej przetrwać (wojskowe telefony polowe na korbkę z induktorem). A czynność, która dzisiaj nie wymaga wysiłku, kiedyś urastała do rangi rytuału (golenie się brzytwą). Poza tym większą uwagę zwracam na krój każdego ubioru, jego charakterystyczne elementy, detale (kołnierz, mankiety). Codzienność nabrała kolorów i wypełniła się krwią, wydaje mi się czymś, co żyje i pulsuje nowym życiem. Trzymając w ręce karabinek Mausera prócz zachwytu nad jego wiekowym wyglądem nachodzi mnie myśl „kto go trzymał w ręku, do kogo strzelał i właściwie dlaczego?”. Wysiłek fizyczny podczas imprez buduje zaś poczucie własnej wartości i dodaje w życiu codziennym swoistego animuszu. Rekonstrukcja to coś, co nadaje życiu codziennemu zupełnie nowe oblicze. I o to chodzi, by nie była to kolejna „droga zabawa dla dużych chłopców”.