ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (205) / 2012

Jacek Kawecki,

WIERSZE

A A A
***


Jest c z a s
i niczego nie MA.
Martwe pola wokół/ zamarznięte jeziora
pełne ryb. Słaby sygnał
dobiega z krtani. Wszędzie

pusto. (plusk)

Ciało niknie w długim dole. Apeluje
o pomoc, gdy n i e b i e s k i promień
wychodzi z ukrycia i sunie
w piaszczystą dal.

Plamy światła oddalają się jak żywe./ Zbieramy okruchy.
Faluje jedwab. Słowo w słowo. Rotuje tarcza słońca.

W jego ustach
kawałki rybiego mięsa.
Popiół, w którym
mieni się
zdziwiona twarz
kobiety.
T y m c z a s e m nucę ci pieśni
wyjęte z czyjegoś gardła.

Połykasz śnieg.


Otwierasz usta
nieznacznie
jak ocean.

Będziemy sami.
pójdziemy
w najlepsze.



C


Całość wygląda imponująco. Kontynuacja świadomości. Lot
Balonem w kolorze. Głębia, która scala mrok. Symulacja zła.
Ukryte wnętrza, które paraliżują prostotą ciągną się długimi
Korytarzami. Kim jesteś, skoro cię tu nie ma? Posypią się
Kamienie? Poddani
W wątpliwość, nadzy
Opowiadają siebie.
Oko czasu otwiera
Się jak okno. Znaki
Wiodą ostrze rylca.
Zegar tyka. Teraz
Rzucają cienie
Niczym projektor.
Przeglądają się w
Odbiciach muszli,
Deportacja trwa.
W pustych pokojach
Słychać głosy, czuć
Wilgoć, zapach kawy.
Pulsują światła, tło
Ma kształt mężczyzny.
Zanurzą się w wodzie,
Zaczną tańczyć. Będą
Upijać się deszczem.
Biel przenika między
Palcami. W cudzych
Domach czci się fragmenty pism, jasną noc. Zanikają wszelkie
Ślady. Brud zalega między stronami. Fascynują ich fragmenty
fasad, filigranowe fontanny, łuki strzelające ogromem w górę,
szczątki, których nikt nie zbiera. Z haka zwisa surowe mięso.



Martwe pola


Stąd wyruszają do zanegowanych miejsc, pustyń,
gdzie oddają się medytacji. Powoli polifonia
ich modłów ulega destrukcji czasu.

Lokują się w pustych jaskiniach odczytując znaki.
Lgną do słońca przez szparę wykutą w skale.

W niepewnej przestrzeni rzadko lśnią
jasnymi barwami. Liczy się postać jaką przyjmuje
ciało między dwoma biegunami porządku.

Odurzeni opium oddzielają mięso od plew.
Oblepieni łuną schną do szpiku kości.



Zimny pokój


Nie ma odbiorcy,
są martwe pola w oddali,
która nie ma końca.

Wejdź w skancerowaną sferę,
upatruj głębokiego dołu.

Kolejne zmiany konfiguracji,
eksplozja przestrzeni,
ruch niebieskiej kuli, która
wpada w łuzę dnia.

Potem umiera się powoli
z ogoloną głową nasłuchując
brzęku spadających monet.