ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 marca 6 (246) / 2014

Katarzyna Szkaradnik,

DO NAJNOWSZE POLSKIEJ PROZY - TAK, ALE RAZEM Z NASZĄ EUROPĄ

A A A
Za znamienny uznałabym fakt, że książka poświęcona „reprezentacjom Europy w prozie polskiej XXI wieku” – rozprawa doktorska Sławomira Iwasiówa – ukazała się w wydawanej przez Uniwersytet Zielonogórski serii „Historia Literatury Pogranicza”, skupionej głównie na problematyce Ziem Zachodnich. Z jednej strony całkiem to naturalne, bo i autor związany jest ze Szczecinem, i gros pisarzy wziętych przez niego na warsztat granicę niemiecką w tę i we w tę pokonuje. Z drugiej sugeruje to przedział między Polską a Europą, styk dwóch światów, nad którym nie należy przechodzić do porządku dziennego. Do takiej dychotomii prowadzi, oczywiście, utożsamienie Europy z (równie intuicyjnie definiowanym) Zachodem, Polski zaś albo z Mitteleuropą, albo – częściej i z innej perspektywy – z państwem bloku wschodniego, które, wyzwoliwszy się spod klosza Wielkiego Brata, pragnie wkroczyć „ponownie” w krąg wpływów zachodnich; a że owe aspiracje przybrały na sile i ożywiły opinię publiczną przy okazji naszego akcesu do Unii, stąd właśnie na tym gorącym okresie koncentruje się Iwasiów.

W kontekście otwarcia na Zachód oraz tzw. procesu integracyjnego warto mieć jednak na uwadze, że nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki; zmieniają się wszak uwarunkowania geopolityczne, demograficzne, aksjologiczne etc. zarówno Polski, jak i reszty Europy. Tym ambitniejsze zadanie postawił przed sobą szczeciński krytyk, podejmując kwestie na czasie i dotyczące też osób, które zaniżają czytelnicze statystyki. Jego praca koresponduje z licznymi świeżymi pozycjami, typu: „Narodowy i ponadnarodowy model kultury. Europa Środkowa i Półwysep Bałkański”, „Wschód i Zachód. W poszukiwaniu Europy duchowej”, „Ojczyzna w Europie. Materiały z konferencji »Literatura, wartości i tożsamość europejska«”, niemniej Iwasiówa szczególnie absorbują literackie ujęcia tematu. Wydaje się, że o ile krytycy napisali sporo o reakcjach prozy ostatniej dekady zeszłego wieku – obrazującej choćby zachłyśnięcie się konsumpcją – na (mniemany?) przełom 1989 r., o tyle pomimo wielu cennych książek o bieżącej produkcji literackiej bodaj żadna nie uczyniła motywem przewodnim jakże modnego problemu europejskości.

Jak spożytkowuje go Iwasiów? Otóż zapowiada przedstawienie różnych aspektów „nowej rzeczywistości europejskiej”, którą wyznacza wielkie otwarcie Unii na wschód w 2004 r.; a ściśle biorąc: literackie dyskusje płynące stąd, że wybrani do interpretacji twórcy „mieszkają i piszą z wnętrza Europy” (s. 120). (Notabene, w tym zdaniu zidentyfikowano UE z cywilizacją całego kontynentu, jakbyśmy wcześniej – ubodzy krewni – tkwili „poza” Europą). Wbrew tytułowi i deklaracji zbadania zapośredniczonych literacko przemian tożsamości kulturowej Polaków po transformacji ustrojowej, autor nie poprzestaje na prozie, za tło bowiem obiera pozycje historyczno- i krytycznoliterackie, niepozbawione nieraz nuty publicystycznej. Jedną trzecią objętości tomu stanowi przeto wprowadzenie do właściwego tematu, co wynika po części z wymagań stawianych wobec dysertacji, wszelako nie chodzi tu o klasyczny „stan badań”, lecz o konteksty, a do nich zalicza się dyskurs literaturoznawczy, który nie tylko zapytuje o status piszących emigrantów, rolę Europy w życiu literackim, ale też wysuwa pewne projekty. Takie wyraziste wizje prezentuje szczeciński krytyk, wykładając tezy „Powrotu Europy” Andrzeja Borowskiego, „Niesamowitej Słowiańszczyzny” Marii Janion, „Rodzinnej Europy po raz pierwszy” Andrzeja Mencwela, „Jedności w różnorodności. Europy w twórczości Jarosława Iwaszkiewicza” Piotra Drobniaka i „Komparatystyki i interpretacji” Tomasza Bilczewskiego. O nich, rzecz jasna, nie będę tu mówić, ponieważ byłby to istny palimpsest – sam Iwasiów drobiazgowo rekapituluje ich zawartość, rzadziej komentując albo eksponując założenia badaczy bądź uzupełniając je odniesieniami, np. do sporów wokół stosowania wobec Polski optyki postkolonialnej.

To jednak nie koniec (tzn. przejście ad meritum), kolejny rozdział dotyczy bowiem krytyki literackiej przełomu stuleci, debat nad położeniem Europy, tożsamością Europejczyków i Polaków, emigracją etc. w „Zeszytach Literackich” i „Kresach”, a także u trzech krytyków – Macieja Urbanowskiego, Agaty Bielik-Robson i Przemysława Czaplińskiego – co ponownie oznacza omówienie ich książek, tj.: „Dezerterzy i żołnierze”, „Romantyzm, niedokończony projekt”, w wypadku ostatniego zaś głównie „Polska do wymiany”. Trochę miejsca przypada również „Figurom Europy w literaturze polskiego modernizmu” Anny Łebkowskiej (skąd zaczerpnął Iwasiów kategorie, wedle których pogrupował analizowanych dalej pisarzy) oraz „Mitowi Orientu i kultury Zachodu w literaturze XIX i XX wieku” Erazma Kuźmy, a w tym świetle sylwetkom Iwaszkiewicza, Gombrowicza i Miłosza jako Europejczyków.

I nareszcie rozbudzone apetyty czytelników znajdują zaspokojenie w zasadniczej części pracy o architektonice precyzyjnej niczym u Dantego: dziewięciu prozaików trójkami przyporządkowano do idei przewodnich: „podróż” (Stasiuk, Tokarczuk, Niewrzęda), „miasto” (Varga, Filipiak, Helbig) oraz „tożsamość” (Rudnicki, Gretkowska, Muszer). Każda to temat rzeka, zatem Iwasiów, chcąc złapać kilka srok za ogon, przy wprowadzaniu w poszczególne obszary problemowe opiera się głównie na jednej sztandarowej książce (Rewers, Giddens), niemniej takie podręcznikowe ujęcie wystarcza na potrzeby analizy, a poza tym pojawia się w nim większość istotnych haseł; zabrakło mi bodajże tylko (skądinąd nieco wyświechtanego) sformułowania „zwrot topograficzny”. Prezentowani na owym tle pisarze nie zostali dobrani przypadkowo – należą do jednej generacji o wspólnych doświadczeniach, dla której Europa jest problemem biograficznym, obiektem obserwacji (często wybrali sobie drugą ojczyznę) i inspiracją. Iwasiów wydobywa z ich twórczości modyfikacje rozumienia kluczowych pojęć (choćby emigracji) w „czasach [permanentnej] przeprowadzki”, gdy „zaspokajamy potrzebę ruchu w zmieniających się strukturach społecznych” (s. 194). Rzekłabym, iż w „płynnej rzeczywistości” chodzi raczej o przymus, i autor chyba podziela tę opinię, skoro konstatuje: „Migracja, tożsamościowy Zeitgeist, to synonim globalnego ruchu, dominanta społeczeństw kapitalistycznych. (…) narrator Rudnickiego, świadomy tylko chwilowego zadomowienia, (…) może oczekiwać, że zaraz znowu trzeba będzie (…) zmienić miejsce zamieszkania, a w konsekwencji punkt narracyjnego widzenia świata” (s. 287).

Mimo powinowactw pokoleniowych owe punkty widzenia są w wypadku każdego pisarza odmienne, toteż i analizy Iwasiówa nie mogą być nazbyt szczegółowe; tym bardziej w niniejszej recenzji nie sposób dotknąć wszystkiego, ograniczę się więc do ciekawszych momentów. Zaliczyć do nich można zwrócenie uwagi na to, jak u Stasiuka wrażenia z podróży konfrontowane są z opowiadaniem o niej, a pamięć, podróż i proza nie tylko ukazują świat, ale także wpływają na jego kształt; u niego „reprezentacje Europy są osobiste na tyle, na ile prawdziwa może być literatura. Mimo to autor opisuje nie tylko to, co widzi, lecz także konstruuje figury Europy – marginalne, migotliwe, rozmyte – które wydają się realniejsze niż znikająca za horyzontem rzeczywistość” (s. 154). Ważniejszym wyznacznikiem „europejskości” aniżeli podróżowanie jest jednak niedookreślona, hybrydalna tożsamość, w której nie następuje synteza, lecz ciągłe przeplatanie się dwóch kultur, wobec czego Iwasiów śledzi zmagania współczesnych homines viatores z rozdarciem i wyobcowaniem, uchwytne zwłaszcza w nihilistycznych inklinacjach bohaterów Vargi i Rudnickiego.

Co prawda w omówieniach Iwasiówa znów dostrzec można pewną dozę rekapitulacji (on sam łapie się na tym i wręcz zastrzega: „Nie chcę tu streszczać…”), ale bynajmniej nie umniejsza to licznych zalet książki, chociażby klarowności i systematyczności wywodu połączonej z uwypukleniem paralel i kontrastów między twórcami. Całość okazuje się zarówno rzeczowa, jak i niepozbawiona lekkości, o czym świadczą np. takie wtręty: „Czytelnik nie jest chyba zaskoczony (…): poród [w „Polce” – K.S.] przyjmujemy »chłodno« (inna sprawa: co tu miałoby się wydarzyć innego?), bo już wcześniej wiemy, co się z tego wszystkiego, kolokwialnie rzecz ujmując, urodzi” (s. 314). Interesujące wydaje się dostrzeżenie „genderowej świadomości” Stasiuka tudzież różnic w kobiecym (Filipiak) i męskim (Vargi) spojrzeniu na miasto oraz roli wznowień książek przypomnianych po kilku(nastu) latach w zmienionych okolicznościach społeczno-kulturowych, a przez to spotykających się z inną recepcją.

W samym ustawieniu kwestii europejskości znajduję wszakże punkty dyskusyjne. I tak, chociaż autor nie ma złudzeń, przypominając, że „korzystanie z międzynarodowych środków na finansowanie kultury to jedna z cech, które zmieniają w XX w. pisarzy »narodowych« w (…) »międzynarodowych«, »europejskich«, »światowych«” (s. 113), to owego dystansu nie widać, gdy stwierdza: „Dzisiaj (…) »wracamy do Europy«, (…) szukając, choćby tylko w przenośni, swojego miejsca. Mit w pewnym sensie zostaje przezwyciężony, ponieważ to, co zaczęło się od (…) uwięzienia [Europy przez Zeusa], (…) spełnia się w (…) wolnym, nieograniczonym przemieszczaniu się po całym kontynencie. (…) [To] pokazuje różnice między »tradycją« kultury europejskiej (u zarania zbudowanej na formie agresji – porwaniu) a współczesnością, którą wyraża nowoczesna wspólna, budowana w pokojowych warunkach przestrzeń istnienia sąsiedzkich kultur narodowych” (s. 101). Pobrzmiewa mi tu hurraoptymizm, niedostrzegający mrocznej strony obecnych migracji ani skomplikowanych i rzadko niewinnych zależności gospodarczo-politycznych, nieodłącznie produkujących grono wykluczonych. Podobnie nie umiem ocenić, czy autor bez cienia obiekcji utrzymuje, że dziś Europa „tworzy zjednoczoną, w zamyśle samowystarczalną, prawie idealną strukturę, dopuszczającą wiele zróżnicowanych narodów i kultur wpisanych w pozjednoczeniowy paradygmat polityczny” (s. 7). Omawiani pisarze na pozór „żyją i podróżują w świecie bez granic”, niemniej istnieją przecież granice subtelniejsze niż żelazna kurtyna.

À propos granic wróciłabym też do podziału Polska vs. Europa, który zdaje się spychać na drugi plan wewnętrzną heterogeniczność europejskiej wspólnoty wyobrażonej. Gwoli oddania sprawiedliwości autorowi zaznaczę, że zastanawia się on np. nad odrębnością narracji o życiu miejskim z perspektywy rozmaitych miejsc i wspomina o opozycjach konstytuujących owo życie (tożsamość – różnica, swojskość – obcość), podkreśla także za Kunderą wielorakość wcieleń Europy oraz potrzebę troski o ich odrębność i pokojowe współistnienie. Rozpatrując jej reprezentacje, kładzie nacisk nie tyle na ich „receptywne” przedstawianie, ile na swoiste napędzanie przez nie dyskursu europeistycznego, a zatem żywi przeświadczenie o sprawczej sile pisarstwa. „Może dlatego pisarze i badacze chętnie odwołują się do dat »granicznych« (1989 i 2004) – to one pozwalają na zorientowanie się w historycznej magmie, jak również sugerują, że literatura i literaturoznawstwo mają (…) wpływ na »tworzenie historii«” (s. 20-21). Akurat przykład z cezurami rozumiałabym odwrotnie – daty przeceniają chyba ludzie sądzący, że to według zdarzeń politycznych da się tę literaturę porządkować. A co się tyczy tego ostatniego – czy nie kłóci się z samym przekonaniem Iwasiówa o ustawicznej zmienności czy nieskończonej podróży przyrównanie „nowego ładu” europejskiego do półki z książkami, która wymaga uporządkowania? Przecież sam powtarza za Baumanem, że siłą Europy jest nie określony ład, lecz ciągłe negocjowanie własnego kształtu.

Skoro zaś Europa zdaje się tak niejednorodna, to co znamionowałoby jej specyfikę? Wszak nieustanne podróże, rosnące miasta i fragmentaryczna tożsamość charakteryzują również sytuację USA, więc nie decydują o niej per se. Owa niejasność dochodzi w pracy Iwasiówa do głosu w niektórych wypadkach doboru materiału mającego ilustrować oblicza Europy, np. rozdział o „Polce” Gretkowskiej sprawia wrażenie niezbyt uzasadnionego – owszem, książka ta opowiada o tożsamości kobiety (ciężarnej i piszącej) i nicuje stereotypy, jednak mało mnie przekonuje stwierdzenie, jakoby o jej „europejskości” świadczyła konieczność „zmierzenia się [bohaterki] ze swoim »ja«”. Deklarowana przez autora próba uchwycenia wyznaczników tożsamości europejskiej wydaje się, summa summarum, zakończona połowicznym sukcesem, acz raczej nie tyle z winy Iwasiówa, ile… samej Europy. (Winą autora nazwałabym jedynie odmianę „peryferia, peryferiów” zamiast „peryferie, peryferii”, a przypuszczalnie szczeciński krytyk ze względu na swoje zainteresowania często posługuje się tym słowem).

Innym celem książki jest udział w „negocjowaniu kanonu literatury europejskiej”; w tym sensie Iwasiów argumentuje, że omawiani pisarze funkcjonują nie tylko w rodzimym obiegu, że łączą różne wpływy kulturowe i że nie czytamy ich tekstów w związku z jednym kręgiem językowym, ale właśnie jako europejskie. Owszem, wszelako sam uznaje je za „prozę polską” – może po prostu toczącą dialog z Europą przy zmiennym rozumieniu polskości? Zwłaszcza iż sam przypisuje bohaterom rozprawy zadania niekiedy kolidujące ze sobą: „odkopywanie własnych korzeni, »duszy swojego narodu«, a z drugiej strony – szukanie, czasami na oślep (…), dogodnego miejsca na kulturowej mapie Starego Kontynentu” (s. 21). I to, jak wolno sądzić, szukanie podwójne: dla siebie osobiście oraz dla swoich utworów.

A jakie miejsce wypada przyznać książce Iwasiówa? Trafiająca się tu i ówdzie streszczeniowość oraz przejrzysty, niegrzęznący na manowcach styl mają ten wielki plus, że nadają „Reprezentacjom Europy” charakter kompendium europejskich odniesień w polskiej prozie XXI stulecia (acz tytuł wydaje się za ogólny – mowa w końcu o niecałych dwóch dekadach). Ponadto książka robi wrażenie na tyle rzetelnej, że warta jest popularyzacji, choćby jako opracowanie pomocnicze z literatury najnowszej na studiach polonistycznych. Tym bardziej zatem szokuje nakład stu egzemplarzy, tak jakby chodziło o rozprawę poświęconą derywacji prefiksalnej czasowników kauzatywnych… Tymczasem porusza ona tematykę doniosłą i aktualną; jak przekonuje autor, „pisarki i pisarze nie tylko »opowiadają o Europie«, lecz także »opowiadają Europę« – pisząc teksty literackie, równocześnie uczestniczą w negocjowaniu jej kształtu” (s. 10).

Iwasiów również negocjuje jej kształt, ukazuje ją wielostronnie oraz zasadniczo wystrzega się uproszczeń (sygnalizowane wyżej wątpliwości dotyczą w sumie rozłożenia akcentów); nie propaguje na szczęście żadnej opcji politycznej, postrzegając kwestię europejskości przede wszystkim jako pole humanistycznych analiz i refleksji. Jak sądzę, ideę jego książki oddaje tytuł niniejszego szkicu – parafraza dewizy ukutej przez Janion: polska literatura nie ominie „naszej Europy”, gdyż tak czy owak jest ona jej tłem i podglebiem. Dodałabym do tego, że podobnie jak we współczesnej prozie nie może zabraknąć Europy, tak w dyskusjach nad tą prozą nie powinno zabraknąć książki Iwasiówa.
Sławomir Iwasiów: „Reprezentacje Europy w prozie polskiej XXI wieku”. Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego. Szczecin – Zielona Góra 2013.