ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (338) / 2018

Andrzej Juchniewicz,

TYSIĄC I JEDEN OBROTÓW DOOKOŁA RZECZY (ALEKSANDER NAWARECKI: 'PARAFERNALIA')

A A A
W obronie rzeczy/W orbicie rzeczy

Jadwiga Sawicka, recenzując dysertację doktorską Aleksandra Nawareckiego „Rzeczy i marzenia. Studia o wyobraźni poetyckiej skamandrytów” wydaną w 1993 roku, zawiesza ton krytyczno-polemiczny i przytacza anegdotę, która jak w soczewce skupia wszystkie cechy śląskiego mikrologa: „W dedykacji na ofiarowanej mi książce Nawarecki określił siebie jako »przygodnego badacza Skamandra«. Może właśnie trzeba być kimś stojącym z boku, aby na nowo i w nowatorski sposób zobaczyć rzeczy w dziele »Pięknej Plejady«, której większość uczestników obchodziłaby w 1994 r. już setną rocznicę urodzin. Pomniki swe wznieśli, jak widać, z przedmiotów osobliwych, ale bardzo interesujących” (Sawicka 1995: 208). „Przygodność” (jako odautorska charakterystyka) i „stanie z boku”, pozwalające na zajęcie innego stanowiska i wytyczenie osobnej, innowacyjnej perspektywy, są wyznacznikami badawczej drogi Nawareckiego, który stał się tropicielem tematów (nie)opisanych, marginalizowanych i pomijanych. Jego wybory naukowe wiążą się z próbą uchwycenia fenomenu poetów o nieustabilizowanej pozycji historycznoliterackiej („Czarny karnawał. »Uwagi śmierci niechybnej« ks. Baki” [Wrocław 1991]) lub przeciwnie, tych, którym poświęcono niejedną monografię, lecz rezygnowano z ujęć mikrologicznych, usprawiedliwiając swoje wybory metodologiczne troską o zachowanie właściwych proporcji („Mały Mickiewicz” [Katowice 2003]), reprezentacji zwierząt i roślin w literaturze („Pokrzywa. Eseje” [Chorzów-Sosnowiec 1996]) oraz tego, co „małe”, a więc poboczne, nieprawomocne, niedogmatyczne, ale przerażające, Lyotardowsko wzniosłe, niebezpieczne i fascynujące (zob. serię „Miniatura i mikrologia literacka” [Katowice 2000-2003] oraz publikację „Skala mikro w badaniach literackich” [Katowice 2005]).

Ze względu na przypadającą w 2018 roku 25. rocznicę opublikowania doktoratu Nawareckiego warto raz jeszcze wkroczyć w świat przedmiotów sygnowany nazwiskami najlepszych poetów polskich i podążyć duktem wytyczonym przez śląskiego literaturoznawcę, ponieważ historia, którą zajmująco opowiada Nawarecki, dotyczy wszystkich w wymiarze czasowym, materialnym i geograficznym. Jest egalitarna z powodu powszechnej ludzkiej skłonności do kolekcjonowania, pomnażania dóbr materialnych i przedmiotów codziennego użytku. Sam autor przeprowadza skrupulatną pochwałę wyobraźni i w sposób mistrzowski dokonuje pastiszu stylu Gastona Bachelarda (do czego przyznaje się we wstępie), lecz ta próba ma uzasadniony cel: sprawdza na ile możliwe jest zaaplikowanie stylu koryfeuszy krytyki tematycznej do badań polskiej poezji nowoczesnej i wychwycenie konkretu, który lokuje twórczość „Pięknej Plejady” w porządku biograficznym („łyżka zupy”, „pas ratunkowy”, „rupiecie” itp.). Te dwa argumenty powinny stanowić wystarczającą rekomendację i uświadomić, że związki łączące człowieka z rzeczami wykraczają daleko poza wytyczony przez Martina Heideggera „modus poręczności”.

Pionierskość opublikowanej w 2014 roku monografii „Parafernalia. O rzeczach i marzeniach” Aleksandra Nawareckiego wynika z próby uchwycenia polskiej poezji XX wieku w perspektywie nieantropocentrycznej, sama narracja zaś ustrukturyzowana została według klucza pokoleniowego; jako wprowadzenie autor proponuje przegląd skamandryckich utensyliów, następnie opowieść o reprezentacji rzeczy w nowoczesnej poezji obejmuje swym zasięgiem formację wojenną, której przedstawicielami są Krzysztof Kamil Baczyński i Jerzy Kamil Weintraub, pokolenie 56, Nową Falę; rejestr powinowactw i wspólnych projektów fenomenologicznych zamyka syntetyczny ogląd twórczości Starych Poetów o odmiennych idiomach: Wisławy Szymborskiej, Tadeusza Różewicza, Stanisława Barańczaka i Jarosława Marka Rymkiewicza. Publikacja składa się z trzech komplementarnych części: pierwszą stanowi wydana w 1993 roku dysertacja doktorska „Rzeczy i marzenia. Studia o wyobraźni poetyckiej skamandrytów” rozszerzona o studium interpretacyjne wiersza Juliana Tuwima „Mucha”, druga poświęcona jest wpływowi przedmiotów na kształt formalny i narracyjny „Blaszanego Bębenka” Güntera Grassa, trzecia zaś okazuje się najbardziej intymna i zbliża się formalnie oraz tematycznie, za sprawą zmiany stylu i prywatnej perspektywy, do opublikowanego w 2010 roku „Lajermana”.

Struktura triady pozwala na płynne powiązanie trzech komplementarnych przestrzeni: wyobraźni, życia i literatury, zespalających się w pierwszej (ten stop i jego konsekwencje dla myślenia o emancypacyjnej mocy twórczości u progu nowego stulecia swój pierwotny kształt przybrały w końcówce lat 80., bo właśnie wtedy pierwodruki tekstów Nawareckiego weszły w skład pionierskiej serii „Skamander”, której koordynatorem i opiekunem był Ireneusz Opacki) oraz w drugiej i trzeciej części rozprawy. Powiązane z przedrukowanymi „studiami skamandryckimi” szkice o powojennej świadomości estetycznej i pamięci politycznej stanowią formę rozbudowanego suplementu dowartościowującego kategorię codzienności w badaniach literackich, wskazującego na potrzebę rewizji kategorii muzeum w czasach nowoczesnego wystawiennictwa oraz postulującego przyjrzenie się nietrwałej ontologii rzeczy w epoce PRL-u i powiązanie wszystkich formacji za sprawą wrażliwości na sprawczość przedmiotów. Ze względu na historyczny charakter publikacji podoktorskiej, która już w latach 90. okazała się nowatorska (co zaświadcza anegdota związana z jej dystrybucją; otóż o jej istnieniu nie wiedziała nawet Ewa Domańska prezentująca rezultat kwerend związanych ze zwrotem materialnym w ramach spotkania z Kołem Naukowym MISH w 2006 roku na Uniwersytecie Śląskim), Nawarecki decyduje się na jej przedruk w niezmienionej formie (rozszerza tylko część teoretyczną i tworzy poręczny katalog filozofów, semiologów i historyków idei, a także literaturoznawców zafascynowanych przedmiotami).

W trzeciej części autor ujawnia genezę swoich zainteresowań badawczych. Partie naukowego wywodu łączą się z trybem wspomnieniowym, tworząc nową jakość, którą zaobserwować możemy u Klausa Theweleita (z zastrzeżeniem, że autor „Męskich fantazji” zwraca się w stronę publicystyki) lub Ewy Domańskiej (co ciekawe, Nawarecki również sięga po niestandardowe metody badawcze takie jak wywiad, ankieta socjologiczna, kwerenda wśród nieliterackich źródeł). Znacząco rozszerzona o nowe partie interpretacyjne i rejestr bibliograficzny, zaktualizowana i uzupełniona publikacja to przede wszystkim popis wirtuozerii analityczno-interpretacyjnej, ujawnia także ścisłe związki literatury i życia oraz postuluje mikrologiczną wrażliwość, która stała się znakiem rozpoznawczym Nawareckiego. Jest on również zwolennikiem znoszenia opozycji centrum–peryferie, która za sprawą dogmatyzmu usuwa z pola widzenia autorów mniej znanych lub prosperujących poza kanonem, zniekształca panoramę poetycką XX wieku i zaburza równowagę i proporcje między ekspansywną metodologią i obiektem badawczym. Nawarecki udowadnia, że warto ryzykować (przytaczając sądy pierwszych krytyków rozprawy z 1993 roku: Krzysztofa Uniłowskiego i Przemysława Czaplińskiego, którzy zauważyli jej potencjał i nazwali „prekursorską” oraz określili ją jako „frapujące wyzwanie”) i wybiera na bohaterów swej opowieści skamandrytów, a wiodącymi metodologiami czyni krytykę tematyczną stowarzyszoną z mikrologią, socjolingwistyką i badaniami frekwencyjnymi oraz poetyką normatywną. Synkretyzm metodologiczny daje w tej rozprawie doskonałe efekty i wnioski, które okazują się wiążące także dziś, po upływie ćwierćwiecza (z perspektywy 2018 roku).

Manifest hasiomaszkietnika

Nawarecki podkreśla, że „Prywatność – to ważny aspekt myślenia o rzeczach” (s. 310), i w sposób systematyczny rekonstruuje własną i formacyjną drogę ku badaniom przekraczającym granice strukturalizmu. Stopniowe odkrywanie przyjemności z przedmiotu badań, który przestał funkcjonować tylko w „tekstowym świecie” norm, gatunków i stylów oraz wpływu czynników determinujących myślenie nowymi kategoriami po wyczerpaniu wiodącej metodologii, akcentuje Janina Abramowska, przyznająca, że wszelkie zapożyczenia gwarantują jeśli nie sukces, to interdyscyplinarność, gwarantującą nową wrażliwość: „Wiem jednak na pewno, że strukturalizm przestał być teorią wielką, jedyną i skończoną. Przede wszystkim literaturoznawstwo się rozproszyło, a właściwie wtopiło w rozmaite nurty: w kulturę, w historię, w świadomość taką czy inną, no i właśnie w pamięć. To są kategorie już nie literaturoznawcze, tylko jakby trochę pożyczane z innych dziedzin. Ale to chyba nic złego, bo literatura w ogóle siedzi przecież trochę w historii, filozofii itp., a także w tych nowszych pomysłach o samoświadomości i samoidentyfikacji (Abramowska 2016: 19).

Zainteresowania badawcze Nawareckiego oscylują wokół przedmiotów (ale także ich degradacji i nieuniknionej destrukcji) i ich statusu w humanistyce – stąd „Zaduma nad losem rzeczy uszkodzonej, zużytej, zbędnej, nie jest tylko sentymentalnym wzruszeniem, lecz dotyka istoty rzeczy. Czyż nie tego uczył Heidegger? Zastanawiając się nad statusem przedmiotu, mimowolnie snujemy refleksję o odpadkach” (s. 316). Najbardziej refleksja ta widoczna jest w studium o wierszu „Rzeczy” (zamieszczonym w „Muzyce wieczorem”) Jarosława Iwaszkiewicza: „Bohater »Rzeczy« spogląda na swój życiowy dorobek i jest świadkiem jego nekrozy. Rozpad przedmiotów zapowiada nieodległą przyszłość ich właściciela. Apollińska apoteoza harmonijnie wypełnionego żywota i dionizyjskie upojenie śmiercią. Czy radosna wspólnota losu z przedmiotami nie zwycięża tu z chaosem rozsypującej się materii?” (s. 213). Wątki animalne i tanatyczne zdradzają powinowactwo z późniejszymi monografiami Domańskiej („Nekros. Wprowadzenie do ontologii martwego ciała” [Warszawa 2017]) oraz Bożeny Shallcross („Rzeczy i Zagłada” [Kraków 2010]). Ich wspólnota wiąże się także z konstruowaniem przez Nawareckiego operatywnego (nekro)słownika, który okaże się podstawą dociekań obu badaczek.

Pionierskość prezentowanej publikacji jest akcentowana również przez samego autora, który w trzeciej części wytycza punkty wspólne projektów ukazujących się systematycznie po publikacji „Rzeczy i marzeń” oraz sytuuje się w szerszej konstelacji badaczy związanych ze zwrotem nieantropocentrycznym i sondujących polską literaturę w poszukiwaniu przedmiotów, resztek, odpadów. Przemieszczanie się z rejestrów górnych widoczne we wspomnianym studium i lokowanie perspektywy badawczej w okolicy śmietników (Różewicz) oraz przedmiotów zdegradowanych (Stanisław Grochowiak, Jerzy Harasymowicz, Zbigniew Herbert, Miron Białoszewski) podyktowane jest nie tylko predylekcją badacza, lecz również wynika ze skłonności artystów do unikania skompromitowanego języka oficjalnego. Stąd postępująca prywatyzacja języka i sondowanie świata zawężonego do własnego pokoju lub mieszkania, wynikające z upolitycznienia życia literackiego (casus pokolenia „Współczesności”) oraz wpływu powojennych debiutów (przede wszystkim debiutów spóźnionych: autorów „Studium przedmiotu” i „Rachunku zachciankowego”) na wyobraźnię roczników 1950 (m.in. Magdaleny Tulli, Marka Bieńczyka, Stefana Chwina, Pawła Huellego) i nieco młodszych (Ingi Iwasiów, Olgi Tokarczuk, Joanny Bator, Piotra Szewca), które zajęły radykalnie artystycznie nowatorskie stanowisko wobec statusu przedmiotów (wystarczy wspomnieć nurt „literatury korzennej” lub autofikcję Bator – wałbrzyską dylogię, którą tworzą „Piaskowa Góra” i „Chmurdalia”). Nawarecki pisze: „Nie rozstrzygam kwestii, czy »rzeczowość« dzisiejszych pięćdziesięciolatków jest spoiwem nurtu, który okazać się może największym osiągnięciem prozy po 1989 roku. Podziwiając ich »taniec wśród przedmiotów«, nie wypatruję »nowego paradygmatu«, bo odebrałbym głos rzeczom, które nieoczekiwanie doszły do słowa. Idzie mi raczej o wspólnotę pokoleniową, wszak wymienieni pisarze (moi rówieśnicy) urodzili się w chronologicznej bliskości debiutu Białoszewskiego, a potem jego wiersze o piecu i karuzeli czekały na nas w kanonie szkolnym. Gdy prozaicy mojej generacji złożyli do druku pierwsze tomy, to na ich kartach znalazły się swojsko wyglądające »studia przedmiotów«. Czy można zatem mówić o swoistej sztafecie pokoleń i sztafecie rodzajów literackich? Roczniki wychowane na poezji Herberta i Szymborskiej rzeczywiście snują opowieści o stołach i kontemplują leżące na nich owoce (dosłownie dzieje się tak w prozie Huellego i Bieńczyka). Ale czy ten »łańcuch« nie powinien być dłuższy? (s. 331).

To upodobanie do tworzenia wyliczeń i zwartych konstelacji doprowadza do powiązania wyobraźni poetyckiej skamandrytów i m.in. Magdaleny Tulli, debiutującej w 1995 roku „Snami i kamieniami”, oraz całej plejady poetów i prozaików XX wieku, lecz, jak podkreśla Nawarecki, te głębokie analogie i powinowactwa wiążą się z czasem historycznym, który odciska swe piętno na światoobrazie tych pisarzy: „Trzy pokolenia, które próbuję powiązać, mają przecież historyczne powody, by w podobny sposób myśleć o przedmiotach. Za każdym razem stoi za tym swoista »radość z odzyskanego śmietnika«: po I wojnie światowej, po stalinizmie, po stanie wojennym. To momenty dziejowe z krajobrazem ruin w tle, ale też z budującym impulsem, którym było wtedy odzyskanie niepodległości, »odwilż« 1956 roku i Okrągły Stół wraz z wyborami czerwcowymi. Kończy się wojenny w swej istocie deficyt dóbr materialnych i dobra te szybko stają się coraz bardziej kolorowe i łatwiej dostępne. Bez skrępowania można się nimi cieszyć, ale też popaść w ich niewolę” (s. 332).

Rzecznicy stanów afektywnych

Snuta przez badacza opowieść ma więc dwa wymiary: prywatny (związany z indywidualną biografią każdego skamandryty) oraz publiczny, wspólnotowy (wiążący się z przemianami ustrojowymi, kataklizmami historycznymi i powrotami do względnej normalności). Poza tym rozpada się na dwa komplementarne nurty: tanatyczny (świadczą o tym studia o twórczości Jana Lechonia, Józefa Wittlina, Iwaszkiewicza) oraz egzystencjalny (wiążący się ze sferą szeroko pojętej aktywności uczuciowej i towarzyskiej, której odbiciem są przekrojowe studia o wyobraźni akwatycznej Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej oraz wyobraźni klaustrofobicznej i quasi-muzycznej Juliana Tuwima). Praca Nawareckiego obejmuje cały katalog ludzkich doświadczeń i sytuuje się w pobliżu projektu, którego inicjatorem jest Ryszard Nycz. Otóż rzecznik innowacyjności, komentując tendencję do intelektualizowania sztuki (literatury), której założenia spełnia teoria nowoczesna charakteryzująca się metajęzykiem, „chłodnym” dystansem badawczym promującym prymat formy nad funkcją, kontemplację nad empatią, autonomiczne znaczenie nad subiektywnymi użyciami i pożytkami, odbiorem opartym na obojętności oraz wykształceniem i kompetencjami, zauważa potrzebę dowartościowania wymiaru etycznego dzieła, zmysłowości, afektu i doświadczenia: „Wygląda, że przechodzimy w ten sposób – bez żalu – od literatury (sztuki) autonomicznej do kulturowo wytwarzanej, doświadczanej i legitymizowanej, od widoku »znikąd« do perspektywy partykularnej i osobistej, od teorii apriorycznej do praktykowanej” (Nycz 2012: 132). Krakowski badacz postuluje uprawianie „teorii praktyki”, której oksymoroniczna formuła najpełniej oddaje nową jakość badań: „(…) istotnym impulsem jest potrzeba spojrzenia w tej perspektywie na literaturę jako na formę (repertuar form, postaw, strategii) artykulacji doświadczenia (a zatem trochę „od podszewki”). Oznacza to m.in. odwrót od rozumienia poetyki w sensie upowszechnionym przez strukturalizm, tzn. jako nauki o możliwościach literatury i regułach produktywności sensotwórczych struktur (vide np. »Poetyka« Todorova) i powrót do jej starszego, bardziej empirycznego pojmowania jako wiedzy o rzeczywistych (zrealizowanych), formalnych środkach (formach i sposobach) organizacji doświadczeniowo-wyobrażeniowego materiału twórczego” (tamże, s. 141).

Radykalna nowość, którą objawia Nawarecki, wiąże się z konceptualnymi rozwiązaniami interpretacyjnymi, które dowartościowują zarówno „zmysł tradycji” (strukturyzacja twórczości Tuwima według siły oddziaływania obrazów, klisz semantycznych i leksykalnych Młodej Polski), jak również wynikają z dostrzeżenia przełomu cywilizacyjnego, który został z tej poezji wyinterpretowany za pomocą badań socjolingwistycznych, frekwencyjnych, kładących nacisk na zmiany jakości stylistycznych: „(…) musimy pamiętać, że ów »szum liścia« gra w tekście walorem stylistycznym. Ten jeden zwrot, zależnie od kontekstu, może napinać, burzyć, zmieniać stylistykę całego utworu. W przypadku Tuwima właśnie kontekst stylistyczny wydaje się najważniejszym punktem odniesienia dla terminów muzycznych” (s. 133). W finezyjnej analizie diachronicznej badacz wskazuje te zmiany zestawiając ze sobą wiersze „spod znaku Wagnera” (z zastrzeżeniem, że niemożliwa jest transpozycja tej wrażliwości muzycznej w duchu teorii trzech kategorii muzyczności Andrzeja Hejmeja), niosące ładunek semantyczny muzyki grzmiącej, i satyry antyniemieckie kompromitujące LTI, niemiecką karność, których budowa „wzorowana jest na kompozycji klasycznej symfonii, w której rozgrywa się walka dwóch tematów muzycznych” (s. 120). Najlepszą częścią dysertacji okazuje się nie, jak twierdzi w swojej recenzji Sawicka (Sawicka 1995: 206), szkic poświęcony recepcji późnej twórczości Lechonia przez pryzmat jego samobójczej śmierci („skok-inscenizacja”), lecz właśnie cząstka poświęcona zmianom świadomości estetycznej ludzi pierwszej połowy XX wieku obserwowanym przez autora „Balu w operze” ze względu na stopniowe odkrywanie kolejnych kręgów tematycznych („muzyka natury”/„muzyka cywilizacji”, „jazz”, „muzyka piekielna” i niepowtarzalnie Tuwimowska) i wiązanie ich z eksperymentami awangardowymi dwudziestowiecznych performerów oraz socjologiczną analizą nowego zjawiska – jazzu.

Nawarecki kataloguje wczesną i dojrzałą twórczość Tuwima według klucza muzycznego i wrażliwości na potencjalną muzyczność przedmiotów, która skutkuje dostrzeżeniem spadku zainteresowania filharmonią jako miejscem konsolidowania i kształcenia gustu muzycznego. Diagnoza ta wiążę się z hegemonią „muzyki mechanicznej”: „Produkty cywilizacji są nie tylko przedłużeniem zmysłów człowieka, nie tylko jego naturalnym środowiskiem, które zastąpiło przyrodę, ale są także w stanie zaspokoić jego potrzeby duchowe. Sprzęty i urządzenia mogą odgrywać rolę tradycyjnych instrumentów, mogą stać się nowym źródłem muzyki i dawać człowiekowi muzykę. Mamy tu nie tylko przenikliwy raport o stanie cywilizacji, ale także interesujące świadectwo kryzysu dwudziestowiecznej świadomości estetycznej. Kryzysu, który przypadł na moment schyłku dziewiętnastowiecznej wrażliwości muzycznej, kiedy to muzyka wykonana w filharmonii zaczęła być odczuwana jako twór dziwny i sztuczny, oderwany od codziennego doświadczenia człowieka, od doświadczenia nowoczesnej cywilizacji. Jednakże z tych fragmentów można wyczytać znacznie więcej, więcej niż chciał i mógł powiedzieć autor. W ukazanym wizerunku człowieka umieszczonego wśród przedmiotów zauważyć można moment aktywności, wynikającej jak gdyby ze zgody na otaczający świat. Najwyraźniej jest to czytelne w tekście »O moim stole«, »Do lasu« i w »Najściu«. Podmiot tych wierszy przyjmuje wyzwanie płynące ze strony przedmiotów i próbuje grać na stole jak na fortepianie i lutni, a na piórze marki Waterman – jak na flecie. W ten sposób powtarza gest, którym człowiek pierwotny wyprowadził muzykę z natury i sam wyprowadza muzykę z produktów cywilizacji” (s. 136).

Zadziwiająco dużo przedmiotów w twórczości Tuwima opatrzonych jest markami, sam pomysł zaś, który komentuje Nawarecki, by to właśnie rzeczy codziennego użytku oraz te, które znamionują konflikt zbrojny (homonimiczna syrena: przeciwlotnicza i stwór mitologiczny – hybryda), oraz zaliczane do zdobyczy cywilizacji (klakson samochodu, szkło, beton, stal) mogły wytwarzać muzykę, uznać można za prekursorski, jeśli zestawić je z dokonaniami Charlesa Ivesa i włoskich bruitystów lub późniejszymi college’ami Pierre’a Schaeffera czy Yannisa Xenakisa. Godna podziwu jest ujawniana przez badacza znajomość szerokiego kręgu eksperymentatorów, który w rozdziale o muzyce Tuwimowskiej stanowi potwierdzenie intuicji autora „Treści gorejącej” o wyparciu muzyki klasycznej i zastąpieniu jej „pejzażami akustycznymi”. Nawarecki w tej części dysertacji jawi się jako meloman, który czerpie z własnej wiedzy kontekstowej i buduje imponujące analogie, śledzi odbicia i możliwe powinowactwa w zakresie wyrażenia idei wyczerpania pewnej formacji estetycznej. Rozdział o rzeczach generujących muzykę w twórczości Tuwima jest świetny ze względu na odkrywczość stawianych w nim tez, ale również z powodu ujawnienia wrażliwości autora „Biblii cygańskiej” na przemiany cywilizacyjne, których był świadkiem. Przewrotność badacza polega na zasugerowaniu we wstępnych partiach szkicu niemuzykalności Tuwima, który nie był, w przeciwieństwie do Wittlina i Iwaszkiewicza, obarczony „kompleksem muzycznym”, i radykalnej wolcie w partiach interpretacyjnych (Nawarecki powołuje się na kunszt „Lokomotywy” i „Ptasiego Radia”), zdradzających jego świetne wyczucie rytmu, kontekstu i konkretu, które w zależności od potrzeby wpływały na semantykę wiersza.

Drugim fascynującym rozdziałem, którego budowa rozwija się w myśl mikrologicznej zasady „od szczegółu do szczegółu”, jest „Postscriptum II: Requiem na lepie. O »Musze« Juliana Tuwima”, ujawniający żywioł melancholijny i aspekt nieantropocentryczny „drobiny poetyckiej” (wiersz „Mucha” nie wszedł do żadnego z przedwojennych tomików autora „Słów we krwi”, a pierwodruk ukazał się 22 stycznia 1939 roku na łamach „Wiadomości Literackich”). Tłem dla finezyjnych rozważań Nawareckiego pozostaje problem nagłaśniany przez funkcjonalistów, którzy postulowali postrzeganie Zagłady Żydów jako sprawne, metodyczne i stechnicyzowane (badacz powołuje się na rozpoznania Zygmunta Baumana zawarte w „Nowoczesności i Zagładzie”) zabijanie z użyciem precyzyjnych urządzeń. Zagłada staje się punktem dojścia nowoczesności pojętej jako „kultura ogrodnicza”. Dogorywająca mucha jest figurą ofiary przemysłowej śmierci zadawanej przez wciąż doskonalony i dystrybuowany na skalę światową lep oraz (ze względu na przynależność do grupy insektów) konotuje hasła antysemickie, za którymi kryła się wizja eksterminacji ludności żydowskiej; wpisuje się też w szeroko omawianą i komentowaną motywację sanitarno-epidemiologiczną regulującą procedurę koncentracji, która była najczęściej powtarzanym przez nazistów argumentem uzasadniającym potrzebę tworzenia gett, jednak, jak stwierdza Raul Hilberg, „getto było rozwiązaniem tymczasowym, ale owa tymczasowość nie prowadziła do emigracji. Prowadziła do unicestwienia” (Hilberg 2014: 261). Jacek Leociak, śledząc utrudnienia komunikacyjne, architektoniczne, które wpłynęły na próbę opisania fenomenu getta przez zamieszkujących je Żydów za pomocą metafor (labirynt, więzienie, śmietnik), stwierdza: „Getto jest przedsionkiem Ostatecznego Rozwiązania” (Leociak 2009: 81). Drobiazgowa analiza i interpretacja „Muchy” pozwala Nawareckiemu na powiązanie dwóch paradygmatów (Zagłady jako kresu nowoczesności i śmierci zwierzęcia jako wydarzenia znamionującego wygaśnięcie zmysłu empatii u człowieka zdolnego do produkcji broni o szerokim zasięgu działania) i lokowanie swych rozważań w centrum uprzywilejowanego dyskursu postantropocentrycznego.

Opowiedziana przez autora „Lajermana” historia rzeczy i ich właścicieli (w kontekście procesu aryzacji i rozkradania mienia „pożydowskiego”) skłania do rewizji sądów na temat braku możliwości zmiany perspektywy narracyjnej dającej miarodajne wnioski na temat ludzkiej kondycji i pozwalającej uchwycić najważniejsze wydarzenia XX wieku z pozycji podmiotów pozostających z człowiekiem w relacji afektywnej (casus zwierząt) lub ekonomicznej (casus rzeczy materialnych). W rozdziale prezentującym nową metodologię Nawarecki pisze: „Na każdy przedmiot, nawet najzwyklejszy, można, a nawet trzeba, patrzeć z różnych punktów” (s. 23). Postulowana wieloperspektywiczność pozwala na snucie poetyckiej biografii w oparciu o przedmioty codziennego użytku (przykład stanowi publikacja „Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie” autorstwa Anny Król), które w zależności od kontekstu historycznego stają się eksponatami lub gratami, cennymi pamiątkami lub odpadami starego ustroju politycznego; okazują się często częścią pogrzebowego rytuału (casus munduru górniczego, w którym pochowano Iwaszkiewicza) i, jak w przypadku pamiątek po Adamie Mickiewiczu, stanowią zarzewie nekrografii, uczestniczą w podtrzymywaniu kultu pośmiertnego (zob. rozważania Stanisława Rośka na temat hierarchizacji pamiątek po zmarłym wieszczu i znaczenia spisu bielizny zawarte w rozdziale „Obroty rzeczy” [Rosiek 2013: 187 i nast.]), w końcu, jeśli przetrwają właściciela, zostają niemymi świadkami jego egzystencji.

Rzeczoznawca i jego kolekcja

Sawicka moment dostrzeżenia wagi przedmiotu w polskiej poezji sytuuje w granicach Młodej Polski, co potwierdza Anna Czabanowska-Wróbel, analizując twórczość Leopolda Staffa w kontekście Hofmannsthalowskich inspiracji (zob. Czabanowska-Wróbel 2009: 191 i nast.), jednak Nawarecki zasadniczo odcina się od ustaleń badaczy epoki poprzedniej. Nawet wczesne tomy Tuwima, w których pojawiają się inspiracje młodopolskie (m.in. obrazy, klisze i secesyjna ornamentyka), nie są dostatecznym powodem powrotu do poprzedniej epoki lub choćby zarysowania wciąż aktualizowanej za sprawą europejskich inspiracji problematyki codzienności i apologii przedmiotu. Badacz stawia tezę, że wraz z wkroczeniem w nowe tysiąclecie nowa formacja poetycka została pozbawiona (na skutek działań wojennych) wolnego dostępu do rzeczy, a następnie stały się one na tyle ważne i bliskie, że wyparły pewne zjawiska estetyczne, stając się ich zamiennikami. Skamandryci znaleźli się w szczególnej sytuacji społeczno-politycznej, ale ich pasja kolekcjonerska zdradza także tajemnice socjopsychiczne: „Tuwim odnosi się do rzeczy z russowską nieufnością. Już sam fakt ich obcości i nie-ludzkości budzi jego niepokój. Nie dość na tym, wszak ucieleśniają one potęgę zurbanizowanej i stechnicyzowanej cywilizacji. Co więcej, poeta wyczuwa i przenika ich związki z kontekstem życia społecznego, a nawet politycznego. Megafon przeraża go nie tylko elektryczną siłą mierzoną w woltach i watach. Jest przecież atrybutem po Horacjańsku wzgardzonego tłumu, a nawet orężem hałaśliwej, wiecowej, faszyzującej propagandy. Iwaszkiewicz i Pawlikowska-Jasnorzewska nie walczą z otoczeniem, bo zajmują się sobą. (…) Dlatego tak często wybierają elementy stroju i bibeloty. Ale są też otwarci na odmienność i dziwność przedmiotu” (s. 68). Wyodrębnione przez Nawareckiego dwie postawy (aktywna i pasywna) względem przedmiotów pozwalają na dalszą systematykę w oparciu o kategorię orientacji seksualnej (casus Iwaszkiewicza) lub predyspozycji psychicznych (casus Tuwima). Postrzeganie zmian cywilizacyjnych w kategoriach udogodnienia lub trudności adaptacyjnej również ma swoje źródła w psychice wspomnianych poetów.

Wartość „Parafernaliów…” okazuje się bezdyskusyjnie wysoka, sam sposób referowania problemów i przenikania się części teoretycznej i praktycznej godny naśladownictwa, a tryb naukowy mieszający się z trybem wspomnieniowym pozwala na wgląd w młodzieńcze pasje, których echa słychać w prezentowanej rozprawie. Nawarecki buduje swoja narrację o przedmiotach i ułomkach z drobin i odprysków dzieciństwa. Ta perspektywa dla toku opowieści okazuje się najtrafniejsza, ponieważ podziwiając efekt dziecinnych i młodzieńczych inspiracji, w drugiej kolejności otrzymujemy część autobiograficzną, ujawniającą zarzewie pomysłu. Zasada retardacji daje więc zaskakujące rezultaty; pozwala dostrzec w projekcie Nawareckiego zręby ready-mades (warto zwrócić uwagę, że poszczególne szkice pochodzą z różnych lat, a daty widniejące pod nimi dają szansę uchwycenia dzielącego je dystansu) i skutkuje jego niezamknięciem. Prezentowana antologia zawsze może się powiększyć, sprawiając czytelnikom nową radość. To najlepsza strategia pisarska, bo wzmaga czytelniczą ciekawość i zawsze daje nadzieję na nowe (pod względem zastosowanych metodologii), a zarazem debiutanckie odczytania starych tematów. Szuflada Nawareckiego okazuje się niewyczerpanym źródłem przyjemności – perpetuum mobile.

LITERATURA:

Czabanowska-Wróbel A.: „Złotnik i śpiewak. Poezja Leopolda Staffa i Bolesława Leśmiana w kręgu modernizmu”. Kraków 2009.

Hilberg R.: „Zagłada Żydów europejskich”. Przeł. J. Giebułtowski. Warszawa 2014.

Leociak J.: „Doświadczenia graniczne. Studia o dwudziestowiecznych formach reprezentacji”. Warszawa 2009.           

„»Mnie zawsze fascynowały wszelkie powtarzalności« O topice Zagłady z Janiną Abramowską rozmawia Paweł Wolski”. „Narracje o Zagładzie” 2016, nr 2.

Nycz R.: „Poetyka doświadczenia. Teoria – nowoczesność – literatura”. Warszawa 2012.

Rosiek S.: „Mickiewicz (po śmierci). Studia i szkice nekrograficzne”. Gdańsk 2013.

Sawicka J.: „Rzeczy i marzenia. Studia o wyobraźni poetyckiej skamandrytów” [recenzja]. „Pamiętnik Literacki” 1995, nr 1.
Aleksander Nawarecki: „Parafernalia. O rzeczach i marzeniach”. Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. Katowice 2014.