ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (221) / 2013

Magdalena Boczkowska,

BIBLIOFILSKIE WYZNANIA

A A A

„Życie bez książek jest życiem połowicznym, okradzionym, zubożonym [...]”. „Są książki – mroczne przedmioty pożądania, które by się chciało zdobyć za wszelką cenę; chyba każdy bibliofil zna to uczucie, kiedy trafia mu w ręce jakiś unikat, biały kruk, rzadkie wydanie, o którym marzył przez wiele lat. Najbardziej porywające są, oczywiście, unikaty: rękopisy, jedyne ocalałe egzemplarze, książki pojedyncze”. „[...] Pisarz pisze, a nie czyta, co nie? Czyta ten frajer czytelnik. W ten sposób kulturę dialogu zastępuje subkultura monologu”.

Wszystkie powyższe stwierdzenia pochodzą z najnowszego zbioru Jacka Dehnela zatytułowanego „Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu”, ale równie dobrze mogłyby się znaleźć w kultowym już tomie Anne Fadiman „Ex Libris: Wyznania czytelnika” czy wyjść spod ręki każdego prawdziwego bibliofila. Takiego, który woli kupić książkę niż chleb, bo ta jest dla niego bardziej pożywna. Takiego, który będzie chodził wokół wymarzonego egzemplarza, marząc, by ktoś mu go podarował albo aby staniał, ale w końcu i tak sam go sobie kupi za ostatnie pieniądze. Wszak jak pisał Henry Ward Beecher „gdzież natura ludzka jest słabsza niż w księgarni”! Czytanie staje się jednak niestety zajęciem coraz bardziej elitarnym, postrzeganym w kategoriach wymyślnego hobby. Prawdziwego bibliofila zrozumie tylko drugi bibliofil. Jakby cały świat był przeciw niemu! Wszak książki coraz droższe, biblioteki długo czekają na nowości, a nawet w magazynach wnętrzarskich w poradach z cyklu „jak zorganizować domową biblioteczkę” znajdziemy zdjęcia z jednym smętnym regałem na mniej więcej sto pozycji. Sto pozycji! Zgroza! I to ma być domowa biblioteka?!

Zbiór „Młodszy księgowy...” podzielony został na osiem części. Mamy zatem księgi: pisania, podopiecznych kopniętej muzy, szpargałów, starych mistrzów, języków, czytania, dzieci i młodzieży oraz rzeczy. Jak widać autor „Saturna” nie pisze tylko i wyłącznie o książkach i ich autorach. Znajdziemy również teksty poświęcone aktualnym wydarzeniom społeczno-politycznym. Na przykład słowa posłanki Pawłowicz o tym, że w poezji Wisławy Szymborskiej nie odnajduje własnych myśli, Dehnel komentuje następująco: „oto pisarz ma w tekście intuicyjnie umieszczać myśli polityków. Straszliwa wizja: sięgamy do Szymborskiej, a tam zamiast tego, co dotychczas – myśli Pawłowicz, w Leśmianie na przykład – Błaszak, w Miłoszu – Macierewicz, w Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej – Sobecka, w Miłobędzkiej – Fotyga, w Świetlickim – Suski, w Mickiewiczu – Kaczyński. Takiej metody zgładzenia kultury polskiej nawet Putin ze snów prezesa by nie obmyślił” (w ogóle dużo tu odniesień do polityki). Pisze Dehnel także o zjawisku cyborgizacji, o liternecie, czyli literackim obiegu internetowym, o św. Google, który stał się siłą rzeczy „patronem wiedzy wszelakiej”, o języku polskim, który nazywa simple Polish, czy w końcu o tym, że ludzie coraz częściej tracą umiejętność ręcznego pisania i wkrótce wyrażenie „charakter pisma” stanie się anachronizmem. Wszystko to wiąże jednak Dehnel z literaturą sensu stricto lub szerzej – z drukiem, słowem pisanym. To zatem niekoniecznie beletrystyka, klasyka światowa czy poezja, to może być także podręcznik o hodowaniu marchewki, traktat o życiu seksualnym zwierząt czy katalog wysyłkowy Searsa. Tylko w książkach znaleźć bowiem można odpowiedź na najważniejsze pytanie świata, to, które od jakiegoś czasu zwłaszcza nurtuje Polaków – „jak żyć? panie premierze, jak żyć?”. Czasami odpowiedź przychodzi z zupełnie niespodziewanego źródła, znaleźć możemy ją na przykład w „wyznaniach amerykańskiego hodowcy drobiu”, czyli w dziele „Drób domowy czyli praktyczny traktat o co przydatniejszych gatunkach drobiu gospodarczego, ich historii i naczelnych cechach wraz z kompletnymi wskazówkami, dotyczącymi hodowli i tuczenia, a także przygotowywań do wystaw drobiu, itp., itd. wywiedzionymi z obserwacji i doświadczeń autora” Simona M. Saundersa z 1866 roku...

Chwała autorowi za cięty humor, sarkazm, dowcip i inteligencję. Dehnel bawi, prowokuje, uświadamia, przeraża. Weźmy za przykład rozdział poświęcony spotkaniom autorskim, organizowanym przecież wszędzie jak Polska długa i szeroka. Według autora „Balzakianów” osoby przychodzące na tego typu imprezy można podzielić na kilka kategorii. Do najpopularniejszych należą: gwiazdy, obsesjonaci (pozytywni i negatywni), życzliwi i naprawiacze. I tak, ci pierwsi odzywają się tylko po to, by pokazać siebie, by zabłysnąć i pogrzać się przez chwilę „w blasku fleszy”. Obsesjonaci pozytywni przychodzą, bo chodzą na wszystkie spotkania bez względu na autora, ci negatywni zaś bardzo chcą się podzielić na temat swojej niechęci do: Żydów, Niemców, Rosjan etc. odpowiednie skreślić. Życzliwy będzie odpowiadał na pytania za pisarza, zwłaszcza te atakujące, będzie go bronić do ostatniej kropli krwi. Naprawiacz z kolei oczywiście „naprawi” to, co jego zdaniem naprawy wymaga – rym, temat, cechy bohatera itp. itd. Czytając ten niezwykle trafny podział, oczami wyobraźni widziałam twarze kilku stałych bywalców spotkań z moich okolic.

„Młodszy księgowy...” jest bez wątpienia swoistą konfesją. Wprawdzie większość tekstów pisana była wcześniej dla portalu Wirtualna Polska, ale dopiero zebrane razem tworzą nierozerwalną i głęboko przemyślaną całość. Tu papier wygrywa z Internetem. Jak się okazało, Dehnel nie tylko jest bardzo dobrym prozaikiem i świetnym poetą, ale także znakomitym felietonistą, który w kilku słowach potrafi spuentować to, o czym inni pisaliby elaboraty. W każdym wydarzeniu, nawet najdrobniejszym, potrafi znaleźć zaczyn ciekawej historii. A każda książka skrywa dla niego tajemnicę. Tajemnicę, którą tylko wytrawny czytelnik może poznać. Autor „Rynku w Smyrnie” czyta niezwykle uważnie, każdy tekst filtrując przez własne doświadczenia. Na początku wyznaje, że nigdy nie chciał być krytykiem literackim, że bardziej czuje się zwykłym czytelnikiem. To sprawia, że posiada jeszcze umiejętność rozkoszowania się słowem pisanym, w jego sposobie lektury widać to, co Jan Błoński nazwał niegdyś „romansem z tekstem”.

Podobnie jak Jacek Dehnel jestem nałogowym zwiedzaczem cudzych domowych bibliotek, a raj – za Jorge Luisem Borgesem – wyobrażam sobie jako niekończącą się bibliotekę. Szkoda tylko, że coraz częściej owe zbiory biblioteczne są tylko i wyłącznie wirtualne, szkoda, że jesteśmy zmuszani do czytania e-booków i coraz mniej osób tęskni za szelestem przewracanych kartek. A przecież nie ma nic cudowniejszego niż zapach świeżej drukarskiej farby, dźwięk wydawany przez papier i widok różnokolorowych grzbietów patrzących na nas z każdego wolnego kawałka ściany. Pierwsze wydania. Białe kruki. Unikaty. Dedykacje autora. E-booki? Aż chciałoby się zakrzyknąć: tak nie wolno obchodzić się z książką!


Jacek Dehnel: „Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu”. Wydawnictwo WAB. Warszawa 2013.