ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (315) / 2017

Sara Nowicka,

'ŻYCIE JEST ZNACZĄCE' (ZBIGNIEW BENEDYKTOWICZ: 'ELEMENTARZ TOŻSAMOŚCI')

A A A
Nie uważam, że uprawniony do pisania o socjologii jest jedynie dyplomowany socjolog. Wiele więcej o tajemnicach życia ludzkiego nauczyłem się od poetów i powieściopisarzy niż od kolegów socjologów. Poza tym już jakieś dwadzieścia, trzydzieści lat temu przestałem pisać z myślą o kolegach socjologach, ale piszę do wszystkich użytkowników życia.
Zygmunt Bauman
Przytoczone powyżej słowa Zygmunta Baumana pochodzą z wywiadu, którego socjolog udzielił w 2012 roku Monice Pilch na antenie 2 Programu Polskiego Radia. Rozmowa pojawiła się krótko po śmierci profesora na łamach "Dwutygodnika". Czytając jej zapis, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że gdyby zamienić „socjologię” na „antropologię”, pod słowami Baumana mógłby się z powodzeniem podpisać Zbigniew Benedyktowicz, autor wydanego niedawno przez Wydawnictwo Czarne zbioru „Elementarz tożsamości. Antropologia współczesności – antropologia kontekstowa”. Tom jest antologią tekstów i wystąpień antropologa kultury, z których najstarszy powstał w 1980 roku, zaś najnowszy jest datowany na 2015 rok. Pomimo różnorodności tematów i dużego przedziału czasowego, w jakim powstawały prace, są one niezwykle spójne i oscylują wokół tych samych motywów: tożsamości, domu, ojczyzny i symbolu. Jednak przede wszystkim Benedyktowicz pokazuje w „Elementarzu tożsamości” to, na co zwrócił uwagę Bauman – że nauki humanistyczne są nie tylko interdyscyplinarne, ale także dotyczą namysłu nad każdą przestrzenią ludzkiego życia, od słów, których wszyscy używamy, do najdonioślejszych dzieł sztuki. Teksty Benedyktowicza, jak wskazuje w przedmowie Kuba Szpilka, są „wypełnione gwarem wielu głosów, pełne odwołań, cytatów, dygresji, spotkań, pozbawione apodyktycznej, zamykającej konkluzji, zawsze będące symbolicznie pojętą »Aleją Róż i okolicą«, niespiesznym pasażem, to prace na rzecz miejsca otwartego w nas. Ekspozycja tego miejsca, zachęta do jego tworzenia i objawiania” (s. 10). Zebrane prace są niezwykle erudycyjne, napisane w duchu fenomenologicznym i hermeneutycznym, a jednak nie odstraszają przeciętnego, niezwiązanego z antropologią czy humanistyką czytelnika. Wręcz przeciwnie, to spojrzenie na zjawiska, w których wszyscy bierzemy udział, analizowanie tekstów kultury zupełnie innymi niż zazwyczaj narzędziami, przez co stają się nam jeszcze bliższe. Poszerzanie granic antropologii od lat jest znakiem rozpoznawczym autora i „Kontekstów. Polskiej Sztuki Ludowej”, których jest redaktorem naczelnym. Jak sam przyznaje: „ów motyw znajdowania antropologii »pomiędzy nauką i sztuką« oraz interdyscyplinarność stały się charakterystyczną cechą kwartalnika »Konteksty« (s. 13).

„Elementarz tożsamości” rozpoczyna się od tematów antropologicznych, odwołań do prac wielkich badaczy kultury, takich jak Mircea Eliade i Rudolf Otto, przechodzi przez namysł nad najbliższym środowiskiem autora, czyli Warszawą, dostępną nie tylko w jego bezpośrednim wspomnieniu, ale też zapośredniczoną przez teksty kultury (przede wszystkim twórczość Tadeusza Konwickiego), aż dochodzi do antropologii filmu, gdzie badacz przedstawia obecność odwiecznych archetypów w takich dziełach jak: „La Strada”, „Uczta Babette” oraz „Nostalgia”. W części poświęconej filmowi zawarty jest także tekst Aleksandra Jackiewicza, teoretyka kina, którego wpływ na rozwój antropologii filmu jest według Benedyktowicza nieoceniony. Wszelki namysł, zarówno nad zapomnianymi słowami, mitem Pałacu Kultury, jak i dokumentem Wojciecha Wiszniewskiego czy filmem Federica Felliniego składają się na spójny obraz tożsamości, budowanej przez sztukę i codzienne doświadczenie.

Można przyjąć, że wszystkie zawarte w tomie prace oscylują wokół zdania z „Doktora Żywago” Borysa Pasternaka: „życie jest symboliczne, ponieważ jest znaczące” (za cytatem ze s. 495). Benedyktowicz udowadnia, że w tworzeniu kulturowej tożsamości tak samo ważne są przedmioty codziennego użytku, jak i wielkie dzieła, dotykające metafizycznych tematów. Ta prawda, oczywista dla większości etnologów i antropologów, wciąż nie jest obecna w społecznym dyskursie. Tożsamość zazwyczaj jest zestawiana z wielkimi słowami, takimi jak ojczyzna i patriotyzm, a pozbawiona najbardziej prozaicznego wymiaru. Poza tym Benedyktowicz i „Konteksty” podkreśliły potrzebę interdyscyplinarności badań humanistycznych. Wskazały, że etnologia i antropologia to niewyczerpane dziedziny, których przedmiotem badań są zarówno zwyczaje, jak i dzieła sztuki. „Elementarz tożsamości” jest udanym połączeniem tekstów, w których badacz skupia się przede wszystkim na temacie tożsamości i ojczyzny, zwracając się do tekstów kultury z takich dziedzin jak: film, literatura i teatr, wzbogaconych o wspomnienia, doświadczenia i materiały etnograficzne. Nieraz odwołania Benedyktowicza są zaskakujące. W pracy „Film drogi – poemat o kamieniu”, poświęconej „La Stradzie” Felliniego, autor obok zrozumiałych kontekstów filmu, czyli dialogu z tradycją Charliego Chaplina oraz odwołań do komedii dell’arte wprowadza… szkolne wypracowania. Analizując symbol kamienia użyty w obrazie, Benedyktowicz, by pokazać „bezpośrednie działanie i doświadczenie symbolu” (s. 480), przytacza fragmenty dostępnej w „Kontekstach” pracy Ewy Korulskiej „Dzieci pukają do drzwi kamienia”, w której zamieszczone są spisane przez dzieci, wyobrażone monologi kamienia.

W „Elementarzu tożsamości” jest jeszcze więcej zaskakujących materiałów. Na przykład zestawienie listów napisanych przez obywateli do Pałacu Kultury, wśród których można znaleźć okraszony dowcipną uwagą Benedyktowicza wiersz: „W listach dochodzi do głosu wymiar i nastrój eschatologiczny:

Do Uprzejmego Rządu Pałacu Kultury

Ja Leon Syn Stwórcy Pierwszego

Piszę do Was do Rządu Prawdziwego

Wielki mąciciel całą kulę ziemską przewróci

Bo już nastały czasy w pełni,

Żebyście mnie część moich należności przysłali przez listonosza

[…].” (s. 331).

Odżywcze, nowatorskie odwołania czynią z lektury „Elementarza tożsamości” nie tylko przygodę erudycyjną, ale prawdziwie literacką, zaskakującą przygodę. Benedyktowicz, pisząc o symbolu w „Tangu” Zbigniewa Rybczyńskiego, ojczyźnie i nostalgii w filmie Andrieja Tarkowskiego i teatrze Tadeusza Kantora czy przypowieściowym charakterze „Uczty Babette” Gabriela Axela, odkrywa przed czytelnikiem zupełnie nowe sposoby spojrzenia na kulturę, w których wszelkie skojarzenia i konteksty są pozbawione granic. Zbiór prac Benedyktowicza czyta się ze szczerym zainteresowaniem, bowiem autor zamiast suchego naukowego żargonu i twardych ram dyscypliny proponuje okraszoną dużą dozą poczucia humoru podróż do własnych wspomnień i doznań. Dzięki temu odbiorcy udzielają się pasja badacza i zachwyt, jaki budzi odkrywanie kolejnych warstw dzieła czy zjawiska.

Nie bez znaczenia jest również wzbogacenie przez Benedyktowicza namysłu nad tekstami wielokrotnie dyskutowanymi. Szczególnie wiele autor wnosi do wspomnianej już antropologii filmu i analizy teatru Kantora, jednak twórcą, do którego badacz najczęściej powraca, zdaje się być Konwicki. Nic w tym dziwnego, antropologa i artystę łączy przywiązanie do Warszawy, uczynienie z niej nadrzędnego przedmiotu rozmyślań. Fragmenty o Konwickim imponują świeżością rozważań nad jego dziełem, zaś szczególne wrażenie robi propozycja Benedyktowicza, by „magiczny realizm”, którego Konwicki nienawidził, zastąpić „HiperPRLrealizmem, a ściślej nie tylko dla łatwiejszej wymowy, ale i dla uchwycenia sensu opisywanej rzeczywistości PRL – HiperPRLsurrealizmem” (s. 346).

Na koniec, zamiast podsumowania, chciałabym zacytować fragment wypowiedzi Benedyktowicza, pod którą z chęcią podpisałoby się pokaźne grono doktorantów, pracowników naukowych i dziennikarzy, ze mną na czele: „(…) mając na myśli to pokoleniowe doświadczenie związane z zapomnianymi słowami, o którym była mowa, życzyłbym współczesnym młodym naukowcom, żeby takie nowe słowa i powiązane z nowymi wielowyrazowcami praktyki jak ślepy recenzent, ślepa recenzja, podwójnie ślepa recenzja (double-blind review), obok innych słów związanych ze współczesną anonimową, biurokratyczno-urzędniczo-„naukową” i pseudonaukową (zawsze wiedzącą z góry, jak jest, jak powinno być i jak należy coś zrobić), (…) zniknęły na zawsze. Aby zniknęły także związane z nią takie słowa jak anonimowy ekspert, ewaluacja, ocena parametryczna, punkty, punktacje i punktory, według których zmierza się do oceniania, mających przecież być przede wszystkim – jak to było zawsze i o co w gruncie rzeczy w nauce chodziło – oryginalnymi, niepowtarzalnymi, twórczymi poszukiwaniami badawczymi, wysiłkami intelektu i ducha.” (s. 265). Ten urywek przedstawia największą według mnie tajemnicę antropologii – empatię, zrozumienie i poczucie jedności, bez którego próba badania ludzkich dzieł i zwyczajów, byłaby skazana na porażkę. Na szczęście Benedyktowicz, oprócz ogromnej wiedzy, posiadł właśnie ten dar zrozumienia, dzięki czemu wszystkie zawarte w „Elementarzu tożsamości” prace można odbierać nie tylko intelektualnie, ale też na poziomie emocjonalnym, jako opis naszych wspólnych doświadczeń.
Zbigniew Benedyktowicz: „Elementarz tożsamości. Antropologia współczesności – antropologia kontekstowa”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2016.