ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (415) / 2021

Marek Ratajszczak,

KULTUROWE PRZYWŁASZCZENIE (MALCOLM I MARIE)

A A A
Młody reżyser z jeszcze młodszą partnerką wracają z premiery filmowej najnowszego filmu. Pięknie ubrani wkraczają do eleganckiego, nowoczesnego domu w Malibu. Po przekroczeniu progu i zamknięciu drzwi rozpoczyna się ponad dwugodzinna wymiana bolesnych monologów pełnych rozpaczy, złości i długo skrywanych uraz. „Malcolm i Marie” jest jednym z pierwszych filmów zrealizowanych w trakcie pandemii wirusa COVID-19. Podczas panujących rygorów sanitarnych reżyser obrazu, Sam Levinson, prowadzi Johna Davida Washingtona oraz Zendaye – aktora i aktorkę odgrywających tytułowe role – w ostrych, naprzemiennych wymianach żalów i pretensji. Levinson, niczym Mike Nichols ponad pięćdziesiąt lat temu, reżyserując Elizabeth Taylor i Richarda Burtona w dramacie „Kto się boi Virgini Woolf?”, konfrontuje swoich bohaterów nie tyle ze sobą nawazajem, co z ich własnymi niedoskonałościami. Nie przywołuję tamtego tytułu przypadkowo, albowiem film Levinsona, podobnie jak obraz Nicholsa, zrealizowano w formie intymnego spojrzenia na związek w fazie kryzysu. Ponadto oba filmy bazują na silnych kreacjach aktorskich oraz zostały uchwycone w czarno-białych barwach.

Produkcja jest bez wątpienia formalnie zjawiskowa i elegancka. Levinson wraz z operatorem Marcellem Revem stworzyli obraz, który łatwo można przyrównać do wczesnych filmów Johna Cassavetesa i który dobrze się ogląda, choć niestety gorzej się go słucha. Wszystko rozpoczyna się od reakcji Malcolma na recepcję jego najnowszego filmu, który okazał się sukcesem. Na premierze mężczyzna usłyszał, iż jego talent można mierzyć z takimi autorami jak Barry Jenkins, Spike Lee czy nawet John Singleton, jednakże przeszkadza mu, iż zostaje kategoryzowany przez białych krytyków jako reżyser kina zaangażowanego w sprawy społeczno-polityczne. Malcolm ma dosyć upolityczniania sztuki czarnych twórców poprzez wprowadzanie ich w kontekst rasowy. Młody reżyser chciałby jak August Wilson opowiadać po prostu o swojej społeczności, o ich życiu, tak jak robią to biali reżyserzy, bez konieczności upolityczniania faktu, iż oglądani bohaterowie na ekranie są czarni. Rozważania o upolitycznianiu kultury pojawiają się na ekranie na przemian z rozmowami Malcolma z Marie na temat ich związku.

Nowy film Malcolma opowiada historię młodej kobiety walczącej ze nałogiem narkotykowym. Jak dowiadujemy się później, scenariusz filmu został oparty na prawdziwej historii partnerki reżysera – Marie. Gdy para wkracza do domu na początku filmu, po zbliżeniach na twarz Marie zauważamy, że ,,coś jest nie tak”. Malcolm również to zauważa, zaczyna dręczyć dziewczynę, pytając ją co chwilę, czy wszystko w porządku. Marie po kilkunastu próbach wymuszenia na niej reakcji, odpowiada: „nie podziękowałeś mi na premierze”. Dla dziewczyny bolesny jest fakt, iż Malcolm wykorzystał jej historię, zrealizował na jej podstawie film, który okazał się sukcesem. Mężczyźnie udało się więc skapitalizować jej życie, uzurpując sobie do niego własność na wyłączność. Marie liczyła na najzwyklejsze uwzględnienie jej udziału w tym sukcesie – który tak naprawdę jest ich wspólnym sukcesem. Malcolm odrzuca zarzut Marie, jakoby jego film był oparty wyłącznie na jej historii – co jest przyczyną nieustających spięć.

Film „Malcolm i Marie” po premierze spotkał się z dość chłodnym przyjęciem, głównie ze strony czarnych krytyków, którzy zarzucają Levinsonowi podporządkowanie sobie czarnych aktorów do wyrażenia jego własnych frustracji pod ukryciem cudzych (zob. Daniels 2021: www.theguardian.com). Pojawiają się więc pytania, czy w obecnych czasach wciąż słuszne jest, aby biały, uprzywilejowany (Sam Levinson jest synem Barryego Levinsona) mężczyzna miał możliwość skrywania się za twarzami mniejszości – w tym wypadku czarnych aktorów. Poprzez cały film przejawia się leitmotiv w postaci agresji Malcolma wobec białej krytyczki, która na premierze filmu pochwaliła młodego reżysera, natomiast kilka lat wcześniej negatywnie oceniła jego poprzedni film. Malcolm nie jest w stanie pogodzić się z opinią owej krytyczki, jej ocena powoduje w nim wybuchy wściekłości, w pewnych momentach odnosi się wobec kobiety określeniem: „the white bitch from the LA Times”. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, albowiem motyw relacji artysta–krytyk w filmie nie wydaje się czymś nowatorskim. Wystarczy spojrzeć na postać Pauline Kael i jej wpływu na twórczość Quentina Tarantino albo na obraz „Birdman“, w którym wątek napięcia między Rigganem Thomsonem (Michaelem Keatonem) a krytyczką teatralną (Lindsay Duncan) jest jedną z głównych osi filmu. Jednakże w przypadku „Malcolma i Marie” często powracający wątek krytyczki z „Los Angeles Times” został – rzekomo – oparty na prywatnym sporze między Samem Levinsonem a krytyczką filmową Katie Walsh, która na ramach właśnie „LA Times” negatywnie wyraziła się o poprzednim filmie reżysera ,,Assasination Nation (zob. Walsh 2018: www.latimes.com). Można zatem snuć podejrzenia, jakoby Levinson przeniósł swoją frustrację wywołaną postacią Katie Nelson na ekran, ukrywając ją pod historią Malcolmla i Marie.

Jednym z głównych tematów filmu jest zjawisko przywłaszczenia. Marie czuje się źle z faktem, iż jej partner bezczelnie przywłaszczył sobie jej historię, przekształcając ją w film możliwy do wielokrotnego i licznego oglądu, bez uprzedniego spytania jej o zgodę, a nawet bez podziękowania jej na samym końcu. Malcolm ma dosyć przywłaszczania jego sztuki, jak i czarnej kultury w ogóle, przez białych krytyków, nieustannie klasyfikujących ją jako polityczną, co odbiera jej uniwersalny, humanitarny charakter. Jednocześnie główny zarzut w recepcji filmu to pytanie: czy etyczne jest prezentowanie własnych pobudek za pomocą cudzych ust.

Nie da się ukryć, że film dzięki wprowadzonemu wątkowi relacji czarni twórcy–biali odbiorcy nabiera pewnej atrakcyjności i wielopłaszczyznowości. Film wydaje się bardziej interesujący. Gdyby opowiadał o białym reżyserze niemogącym poradzić sobie z jedną nieprzychylną recenzją, w dodatku nadal nakręcony byłby w jednej przestrzeni, na pewno nie zostałby zakupiony przez Netfliksa za trzydzieści tysięcy dolarów na zeszłorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto. „Malcolm i Marie” zdecydowanie stanowi przykład tego, iż kino autorskie ma się dobrze, jednakże wciąż utrzymuje na powierzchni dyskusje o kulturowych przywłaszczeniach, moralności i etyczności współczesnych filmów.

LITERATURA:

Daniels R. [2021]: „How using a black actor to vent white frustration sinks Malcolm & Marie”. https://www.theguardian.com/film/2021/feb/05/malcolm-and-marie-sam-levinson-netflix-john-david-washington-zendaya.

Walsh K.: „»Assassination Nation« is exploitative horror that has the gall to lecture us on grrrl power”. www.latimes.com/entertainment/movies/la-et-mn-assassination-nation-review-20180920-story.html.
„Malcolm i Marie” („Malcolm & Marie”). Scenariusz i reżyseria: Sam Levinson. Obsada: Zendaya, John David Washington. Stany Zjednoczone 2021, 106 min.