ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 grudnia 24 (192) / 2011

Adam Andrysek,

AUTOKREACJA W XXI WIEKU

A A A
Nowe media zawładnęły kulturą. Ciągły rozwój portali społecznościowych, z Facebookiem na czele, wpłynął nie tylko na komunikację pomiędzy użytkownikami Internetu, ale przede wszystkim na rozumienie własnego „ja” w kategoriach tworu podatnego na wszelkie zmiany i modyfikacje. Zyskując tożsamość „naddaną”, sieciową, człowiek zyskał równocześnie przestrzeń do nieustannych eksperymentów związanych z autokreacją, których nie mógłby przeprowadzić (a przynajmniej nie na taką skalę) w realnym świecie. Istotne przewartościowania dokonujące się w relacjach międzyludzkich zdążyli także zauważyć twórcy filmowi, czyniąc z nich temat kolejnych dzieł. Wystarczy wspomnieć tytuły takie jak „The Social Network” (2010) Davida Finchera lub głośną „Salę samobójców” (2011) Jana Komasy, by udowodnić, że tematyka problemów doby Web 2.0 nie jest obca kinematografii.

Podobnych kwestii dotyka także film Henry’ego Joosta oraz Ariela Schulmana „Sum”. Na tle wymienionych wcześniej tytułów jawi się on jednak jako dzieło szczególne, powstał bowiem „przez przypadek”. W swych założeniach dokument traktować miał o znajomości Yaniva Schulmana, 24-letniego fotografa, brata jednego z reżyserów, z 8-letnią malarką, Abby. Żadna z osób zaangażowanych w projekt nie sądziła, że wyewoluuje on w stronę obrazu samotności kryjącej się za fasadą misternie zaplanowanego, sieciowego oszustwa…

Wszystko zaczęło się, gdy Yaniv (Nev) dostał pocztą obraz namalowany na podstawie zrobionego przez niego zdjęcia, które opublikowano w jednej z gazet. Zaintrygowany talentem autorki, Nev odszukuje ją w Internecie, rozpoczynając tym samym długotrwałą znajomość, dzięki której poznaje także rodzinę dziewczynki: matkę, ojca, brata oraz wyjątkowo atrakcyjną siostrę – Megan Faccio. Nev i Megan nawiązują intensywny romans oparty wyłącznie na rozmowach sieciowych i telefonicznych. Specyficzny związek kwitnie do chwili, w której bracia orientują się, że przesyłane przez dziewczynę utwory muzyczne nie są jej autorstwa (jak utrzymywała od początku). Nagrania okazują się cudzymi wykonaniami: ścieżkę dźwiękową wycięto wprost z opublikowanych na YouTube coverów. W głowie Yaniva oraz jego brata pojawiają się kolejne wątpliwości, skłaniające ich ostatecznie do pokonania ponad tysiąca kilometrów, w celu dotarcia do źródła kłamstw, których padli ofiarami. Odkryta na miejscu prawda okaże się jeszcze bardziej zaskakująca, niż sądzili…

„Sum” to dzieło niezwykle interesujące, przede wszystkim z powodu spojrzenia „od wewnątrz” (poprzez bezpośrednią obserwację jej aktywnego uczestnika) na problematykę portali społecznościowych oraz komunikacji w dobie Internetu. Twórcy nawet na chwilę nie oddają głosu osobom niezwiązanym bezpośrednio ze sprawą, koncentrując się wyłącznie na Nevie, próbując uchwycić rozwój więzi, którą buduje on z Megan i jej rodziną. Wnikliwej obserwacji sprzyja użycie małych kamer cyfrowych, rejestrujących poprzez częste zbliżenia uczucia towarzyszące Yanivowi: od narastającego zaangażowania w ów nietypowy związek, po smutek, złość, lecz także współczucie. Należy jednak zaznaczyć, że pomimo wspomnianego już „wewnętrznego”, indywidualnego spojrzenia na problem komunikacji sieciowej, Joostowi i Schulmanowi udało się rozszerzyć perspektywę, dotykając tym samym kwestii istotniejszych.

Najważniejsze pytania, które prowokuje film, dotyczą granic autokreacji w kulturze nowych mediów. Internet dał swoim użytkownikom ogromne możliwości w zakresie kreowania własnej tożsamości na użytek interlokutorów. Tablica Facebooka staje się tym samym wielką reklamą własnego „Ja”, a właściwie „Web-Ja”, jakże często całkowicie odmiennego od rzeczywistego obrazu jednostki. Wirtualność okazała się dla części społeczeństwa szansą na stworzenie siebie od nowa, zgodnie z własnymi marzeniami, oczekiwaniami, dając upust niespełnionym ambicjom. Właśnie to robią Megan i Abby, ale także – czego film stara się nie akcentować – Yaniv, który poprzez samo zaangażowanie się w sieciowy związek staje się częścią dziwnego „spektaklu” tożsamości. „Sum” może być więc traktowany jako nowoczesna, a zarazem niezwykle wyrazista ilustracja Goffmanowskiego „teatru życia codziennego”, w którym bezwiednie zgadza się uczestniczyć każdy użytkownik sieci. To ponadto dowód na trudności pojawiające się przy próbie wyznaczenia granic „dopuszczalności” autokreacji, która wymknęła się obecnie spod kontroli. Prawda może zostać odkryta jedynie poprzez konfrontację z rzeczywistością, pozbawiającą ludzi ich masek.

Pytanie o prawdę w przypadku „Suma” jest jak najbardziej uzasadnione, bowiem jego konstrukcja fabularna zdaje się podejrzana. Podczas seansu nie sposób nie oprzeć się wrażeniu oglądania sprytnie zaaranżowanej, filmowej manipulacji. Z pozoru przynależność gatunkowa dzieła nie budzi większych wątpliwości – widz został powiadomiony, że oto ogląda film dokumentalny, od początku przyjmuje więc odpowiednią konwencję odbioru, traktując to, co widzi, jako autorską obserwację faktów. Jednak dopiero w chwili, gdy fabuła schodzi na zupełnie niespodziewane tory, film zyskuje swój charakterystyczny rys i „pazur”, którego wcześniej był pozbawiony. Po zdemaskowaniu wspomnianego wcześniej kłamstwa dotyczącego utworów muzycznych, kolejne zdarzenia zaczynają układać się w idealny ciąg przyczynowo-skutkowy, doskonale budujący dramaturgię całości. Intryga zagęszcza się w iście hollywoodzkim stylu, a akcja filmu zbyt gładko podąża w kierunku – skądinąd bardzo dobrego – zakończenia. Wszystko to sprawia, że uważny widz po zakończeniu projekcji zaczyna zadawać sobie pytanie o prawdziwość obejrzanej przed chwilą historii, która sprawia raczej wrażenie wyjątkowo udanego mockumentu. I chociaż sami twórcy odżegnują się od tego rodzaju zarzutów, aż trudno uwierzyć w tak niesamowity splot wielu okoliczności, które pozwoliły na filmowe udokumentowanie owej historii.

Biorąc pod uwagę coraz szersze zainteresowanie gatunkiem mockumentów, a także śledząc, wyrafinowane gry, jakie z widzem prowadzą nieraz ich twórcy, opatrzenie „Suma” wyraźnym znakiem zapytania zdaje się jedynym rozsądnym posunięciem. Co więcej, niejednoznaczność tego dzieła paradoksalnie wzmacnia jego przekaz. Zarówno treść, jak i forma mówią więc jednym głosem: w przypadku nowych mediów niczego nie można być do końca pewnym…
„Sum” („Catfish”). Reż.: Henry Joost, Ariel Schulman . Obsada: Yaniv Schulman, Ariel Schulman, Melody C. Roscher, Angela Wesselman-Pierce. Gatunek: dokument. Produkcja: USA 2010, 87 min.