ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lipca 14 (230) / 2013

Oskar Kalarus,

"BERSERK" - FILM ZAMIAST STRESZCZENIA

A A A
Seria anime „Berserk” (1998-1999) jest z pewnością jednym z najlepszych filmów utrzymanych w konwencji dark fantasy. Jest to ekranizacja mangi Kentar? Miury, którą zaczęto wydawać w 1989 roku. W momencie powstawania animowanej serii komiks liczył zaledwie kilkanaście tomów i fabułą nie wykraczał znacznie poza zekranizowane wydarzenia. Dziś „Berserk” ma już tomów trzydzieści siedem, nic więc dziwnego, że fani z każdym rokiem coraz bardziej niecierpliwie wypatrywali przeniesienia na ekran dalszych części sagi. Wreszcie, po kilkunastu latach oczekiwania, możemy obejrzeć kolejną filmową wersję przygód Gutsa. Tym razem jednak, zamiast telewizyjnej serii, otrzymaliśmy trzyodcinkowy film kinowy, którego produkcji podjęło się Studio 4°C, za dystrybucję natomiast odpowiedzialny jest koncern Warner Bros.

Od razu trzeba zaznaczyć, że najnowsza trylogia nie jest do końca tym, czego fani oczekiwali. Seria z lat 1998-1999 opowiadała wydarzenia przedstawione w tomach od czwartego do trzynastego, czyli w części znanej pod nazwą „Złota era”. Wyjątkiem był pierwszy odcinek, który – zachowując klamrową kompozycję oryginału – przedstawiał wydarzenia chronologicznie późniejsze; nie był on co prawda dokładną ekranizacją tomów od pierwszego do trzeciego, ale jako wstęp sprawdzał się znakomicie. Najnowsza trylogia została wydana pod tytułem „Berserk: Złota Era”, co – jak można się domyśleć – oznacza, że jest ona ponownym przeniesieniem na ekran tomów od czwartego do trzynastego, czyli czas jej akcji niemal w zupełności pokrywa się z odcinkami serii telewizyjnej.

Trzy filmy kinowe trwają łącznie niecałe cztery i pół godziny, co w porównaniu z ponadośmiogodzinną serią (nawet po odjęciu „openingu” i „endingu”) wydaje się raczej niewielką ilością czasu na przedstawienie tak epicko rozbudowanej fabuły. Głównego bohatera, Gutsa, poznajemy jako kilkunastoletniego najemnika, który po przegranym pojedynku musi przyłączyć się do Grupy Jastrzębia – gromady dowodzonej przez charyzmatycznego Griffitha. Śledzimy nie tylko zawrotną karierę Gutsa w nowym otoczeniu, ale także awans całej Grupy i napięte relacje między poszczególnymi jej członkami. Świat przedstawiony wzorowany jest na europejskim średniowieczu, a niemal każdy element fantastyczny w obrębie zaprezentowanych realiów wpisuje się w poetykę horroru: na losy ludzkiego świata wpływ wywiera tak zwana „Ręka boga”, czyli tajemnicze zgromadzenie, w którego skład wchodzą cztery demony (zgodnie z kartami komiksu, są to bogowie stworzeni przez ludzi, by dać jakiś powód cierpieniom). Jednak to nie historie demonów i potworów przykuwają do ekranu na kilka godzin, a losy ludzi zmagających się z własnymi przeszłością i przeznaczeniem, zwłaszcza osób dowodzących Grupą Jastrzębia: Griffitha, Caski i oczywiście Gutsa.

Wraz z rozwojem akcji coraz lepiej poznajemy kolejnych bohaterów. W mandze wyraziste zakreślenie charakterów nawet zupełnie drugoplanowych postaci, takich jak Judeau, Corkus, a w nieco mniejszym stopniu także Pippin i Rickert, sprawia, że czujemy się z nimi naprawdę zżyci i przejmujemy się ich losami. W przypadku najważniejszej trójki niemałą rolę odgrywają również retrospekcje z ich przeszłości. Mimo ich skrajnie odmiennych charakterów nie mamy najmniejszych problemów ze zrozumieniem kierujących nimi motywacji. Tutaj niestety objawia się największa wada najnowszego filmu – jego krótki czas. Przeszłość Gutsa została ukazana jedynie przelotnie, a najbardziej traumatyczne wydarzenia, które zgodnie z oryginałem mogłyby zostać opowiedziane na początku trzeciej części, zupełnie pominięto.

W porównaniu zarówno z komiksem, jak i serią telewizyjną, zabrakło tu sporej ilości wątków; w gruncie rzeczy żadna fantastyczna postać, poza Zoddem (zwanym Nosferatu), nie pojawia się w filmie aż do kulminacyjnego momentu ostatniej części. Zdaje się, że był to zaplanowany przez twórców zabieg, dzięki któremu „Zaćmienie”, czyli punkt kulminacyjny „Złotej Ery” – z racji niewielkiej ilości jego zapowiedzi – powinno być wydarzeniem jeszcze bardziej szokującym niż w komiksie. Wątek Zodda sprawia jednak wrażenie pewnej niekonsekwencji, bo choć jego pierwsze pojawienie się jest zgodne z oryginałem, później odebrano mu najważniejsze sceny, co sprawia, że nawet on staje się postacią nieco bezbarwną. Trzeba przyznać, że całkowity brak w filmie bohaterów takich jak członkowie klanu zabójców B?kiraka lub Wyald i jego banda wychodzi utworowi jedynie na dobre, bo pozwala przedstawić bardziej zwartą wizję świata. Zupełnie inaczej wygląda jednak sprawa prezentacji wspomnianych członków Bandy Jastrzębia. Nawet najwyraźniej zarysowany z nich, czyli Griffith, został przedstawiony w wersji nieco jaśniejszej niż w oryginale.

Film musiał zmieścić się w określonym czasie trwania i, niestety, im bliżej końca, tym bardziej jest to widoczne. Kolejne wydarzenia następują po sobie w zatrważająco szybkim tempie, nie dając nawet widzowi dość czasu na zżycie się z bohaterami, co w przypadku opowieści takiej jak „Berserk” jest bez wątpienia jednym z najważniejszych elementów odbioru. Do sukcesu telewizyjnej serii, a także komiksu (którego popularność znacznie wzrosła po emisji), przyczynił się przede wszystkim niezwykle dramatyczny finał – jedno z najmocniejszych zakończeń, jakie kiedykolwiek zrealizowano w anime. Niestety, trudno oprzeć się wrażeniu, że z powodu niedostatecznego przedstawienia poszczególnych bohaterów, „Zaćmienie” w filmie wywołuje nieco mniej emocji.

Żaden widz obserwujący rozwój anime w ciągu ostatnich kilkunastu lat nie może mieć wątpliwości co do tego, która warstwa filmu została najbardziej zmieniona względem serii telewizyjnej. Dla wielu stanowi to zresztą wystarczające wytłumaczenie dla ekranizowania drugi raz tej samej historii: największy postęp bez wątpienia widoczny jest w grafice. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy jest to pozytywny aspekt, bo mocna kreska i momentami mało rozbudowana animacja wcześniejszej wersji doskonale komponowały się z przedstawionymi realiami, potęgując klimat opowieści. Faktem pozostaje jednak, że nowa wersja „Berserka” wygląda wprost olśniewająco. Choć włączanie grafiki generowanej komputerowo do anime wywoływało początkowo oburzenie wielu fanów, nowy „Berserk” jest jednym z tych tytułów, które uświadamiają, jak olbrzymie postępy zostały w ostatnich latach poczynione w tej kwestii. Mimo że w pierwszej części filmu animacja komputerowa jest momentami nieco zbyt widoczna, część trzecia stanowi pod tym względem prawdziwy majstersztyk – CGI nie rzuca się w oczy, a widowisko (zwłaszcza podczas scen zbiorowych i „Zaćmienia”) wprost olśniewa wizualnie.

Chociaż osoby podkładające głosy w serii telewizyjnej wciąż pozostają czynne w zawodzie (na przykład odgrywająca Caskę Yuko Miyamura wcieliła się niedawno w remake’u kultowego „Evangeliona” w Asukę, czyli w tę samą postać, której użyczała głosu przed kilkunastu laty), główne role powierzono tym razem aktorom znacznie mniej znanym. Dopasowaniu głosów do bohaterów nie można nic zarzucić, zarówno pod względem odgrywania konkretnych emocji, jak i samego dostosowania barwy głosu do charakteru postaci.

Mimo że anime jest niewątpliwie brutalne, koniecznie trzeba zaznaczyć, że przemoc stanowi tu jedynie element przedstawienia, idealnie się z nim komponuje (absolutnie nie można mówić o pokazywaniu tego typu scen jedynie dla samego szokowania) i wciąż pozostawia miejsce dla wyobraźni, jak na przykład w sekwencji zdejmowania maski więźniowi przetrzymywanemu w „Wieży Odrodzenia”. „Berserk” nadal pozostaje przejmującą opowieścią o wielkiej tragedii, poświęceniu, miłości oraz – zgodnie ze słowami jednej z postaci – przyjaźni pogrzebanej pod gruzami zbyt śmiałych marzeń. Niestety, żeby w pełni docenić opowieść i zrozumieć, dlaczego zyskała ona sławę kultowej, trzeba znać oryginał lub przynajmniej starszą serię, bo nowej wersji ewidentnie brakuje co najmniej kilkudziesięciu minut przepełnionych nie bitwami i rozlewem krwi, a dialogami i snuciem intryg; kilkudziesięciu, a może nawet kilkuset minut, które nadałyby „Berserkowi” znacznie więcej charakteru i dramatyzmu, ale w których trakcie, z uwagi na ich statyczność i kameralność, być może nie byłoby możliwości popisania się znakomitą technologią tworzenia animacji.

Trzyczęściowy film to pozycja absolutnie obowiązkowa dla wszystkich fanów opowiadanej przez Miurę historii, jednak dla osób, które nie są z nią zaznajomione, ze względu na bogatsze przedstawienie postaci i większą ilość wątków, podstawowym materiałem do obejrzenia powinna pozostać seria z lat 1998-1999. Nowy „Berserk” – nawet gdyby nie miał wskazanych wyżej wad – i tak byłby zapewne produkcją nadliczbową, zwłaszcza że kilka lat temu oryginalna seria telewizyjna doczekała się edycji zremasterowanej. Jeżeli jednak (zgodnie ze słowami reżysera Toshiyukiego Kubooki) zostaną zekranizowane również kolejne tomy komiksu, trzy części „Berserka: Złotej Ery” będą stanowiły wprost znakomite przypomnienie wydarzeń przed dalszymi seansami.

Po napisach końcowych widać Czarnego Rycerza kroczącego wśród zawiei oraz napis oznajmujący, że „to jest dopiero początek”. Pewne wątpliwości można żywić jedynie w związku z tym, czy przy tylu wyciętych wątkach potencjalne następne części nie musiałyby nadrabiać zbyt wiele?
„Berserk: The Golden Age Arc I: The Egg of the King” („Berserk ?gon Jidai-Hen I: Ha? no Tamago”). Reżyseria: Toshiyuki Kubooka. Obsada (głosy): Hiroaki Iwanaga, Takahiro Sakurai, Toa Yukinari, Yuki Kaji, Yoshirou Matsumoto. Gatunek: fantasy, przygodowy, horror. Produkcja: Japonia 2012.
„Berserk: The Golden Age Arc II: The Battle for Doldrey” („Berserk ?gon Jidai-Hen II: Doldrey K?ryaku”). Reżyseria: Toshiyuki Kubooka. Obsada (głosy): Hiroaki Iwanaga, Takahiro Sakurai, Toa Yukinari, Yuki Kaji, Yoshirou Matsumoto. Gatunek: fantasy, przygodowy, horror. Produkcja: Japonia 2012.
„Berserk: The Golden Age Arc III: Descent” („Berserk ?gon Jidai-Hen III: K?rin”). Reżyseria: Toshiyuki Kubooka. Obsada (głosy): Hiroaki Iwanaga, Takahiro Sakurai, Toa Yukinari, Yuki Kaji, Yoshirou Matsumoto. Gatunek: fantasy, przygodowy, horror.  Produkcja: Japonia 2013.