ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (459) / 2023

Mirella Siedlaczek-Mikoda,

KRYMINAŁ ŚLĄSKI - W KTÓRĄ STRONĘ IDZIEMY / KAJ IDYMY?

A A A
Kryminalni najczęściej mają świadomość „metakulturową”: sami często doskonale wiedzą, że opowiadana przez nich historia nie niknie w chaosie zdarzeń, lecz jest zogniskowana wokół pojęcia „kultury” — tak bądź inaczej wyobrażonego ładu z mnogością praktyk.
(Mariusz Czubaj: „Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropologiczne”)
Jaką wartość w kryminale jako gatunku pełni miejsce akcji? Czy śląskość wpływa na gatunek i czy należy promować każdy śląski kryminał? Potraktujmy kryminał jako wielką narrację o społeczeństwie. Jako opowieść o tym, co „tu” i „teraz”, lecz jednocześnie jako nieustanne konfrontowanie chwili obecnej z przeszłością.

Bardzo lokalnie, czyli Adolf Jendrysek na tropie

Monika Kassner zaproponowała czytelnikom już trzy podróże w przeszłość – zaczęło się od „Sprawy Salzmanna”, potem była „Sprawa Rollnika”, a w ubiegłym roku ukazała się „Sprawa rodziny Tebbe”. Głównym bohaterem klasycznych w formie przygód jest radca prawny Adolf Jendrysek, wywodzący się ze śląskiej tradycyjnej rodziny, zbyt słaby fizycznie do pracy na kopalni, więc cała rodzina zrzuciła się na jego edukację. Jendrysek w pełni wykorzystał szansę na awans klasowy i w kolejnych częściach widzimy go obrastającego w piórka i korzystającego z dobrobytu dostępnego dla inteligenta w śląskim mieście lat 30. Jendrysek lubi dobrze zjeść, coś mocniejszego wypić, potrafi rozmawiać z ludźmi, a oni obdarzają go zaufaniem, odnoszę wrażenie, że nawet nadmiernym w stosunku do realnych uprawnień. Swobodnie porusza się po obu stronach granicy polsko-niemieckiej, mieszka w Świętochłowicach, rozwiązuje zagadki na przykład w Hindenburgu, czyli Zabrzu. Zagadki są klasycznie zbudowane, na przykład ostatnia powieść opiera się na schemacie zamkniętego pokoju, choć tutaj chodzi o przestrzeń domu. Kolejnym schematem, który wykorzystała autorka, jest motyw osoby, która nie jest tym, za kogo się podaje. Czytelnik nie jest więc w stanie samodzielnie rozwiązać zagadki, bo jedynie pozornie dysponuje wszystkimi danymi. W istocie autor trzyma w ręku atut – obnażając tożsamość sprawcy. Topograficznie kryminały Moniki Kassner to jak poruszanie się po planszy gry Monopoly, z tym, że poszczególne pola to miejsca przynależne do Niemiec i Polski i podobnie jak w tej grze można trafić do więzienia, coś zyskać lub stracić. Należy przyznać, że książki czyta się łatwo i przyjemnie, szczególnie dla użytkownika języka śląskiego rozmowy między Adolfem a jego żoną czy sąsiadami należą do jasnych punktów serii. Kontrapunktem dla Jendryska jest nie tylko praktyczna, śląska żona, ale i uwodzicielska, wyemancypowana angielska dziennikarka Lotti Drehner. Swoją drogą interesująca jako powrót do modelu femme fatale.

Nie będę ukrywać, że z punktu widzenia formy czy psychologii postaci powieści Kassner nie zaskakują, nie stanowią novum. Postrzegam je jako kryminały z myszką, do lektury w jesienne i zimowe wieczory. Wielbiciele historii śląskich miast mogą czuć się usatysfakcjonowani i podpowiadać autorce tematy kolejnych zagadek, czego sama byłam świadkiem w październiku 2021. Rok później ukazała się „Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią”, której akcja toczy się głownie w miejscu oddalonym od miejsca wcześniejszego spotkania o kilkaset metrów, co ma swój urok i moc przyciągania.

Nikiszowiec zawsze na propsie (u Roberta Ostaszewskiego)

Po współczesnych Katowicach, w tym po bardzo modnym Nikiszowcu, możemy chodzić śladami nadkomisarza Edmunda Polańskiego, który choć wolałby pracować z profilerem Rudolfem Heinzem (bohaterem powieści Mariusza Czubaja), jest zmuszony współpracować z krytycznie ocenianym Hubertem Meyerem (bohaterem cyklu Katarzyny Bondy). Takie to metaliterackie smaczki ubarwiają intrygę, która poza warstwą fabularną przemyca sporo informacji o fenomenie grupy janowskiej i gentryfikacji Nikiszowca. Punktem wyjścia drugiego tomu śląskiego cyklu ("Ukochaj na śmierć") jest rekonstrukcja wydarzeń z wieży spadochronowej z 1939 roku, a ofiarą pada student historii ze Świętochłowic. Tym razem do nadkomisarza Edmunda Polańskiego i jego podwładnych Adama Tyszki i Krzysztofa Matei dołącza podkomisarz Renata Łukowska, karnie zesłana z warszawskiego CBŚ. W tle tragiczna historia obozu koncentracyjnego Zgoda, choć moim zdaniem potraktowana nieco instrumentalnie, gdyż motyw zabójstwa jako metody niedopuszczenia do ujawnienia rodzinnej tajemnicy jest ślepym zaułkiem. Kryminał ten jest udaną próbą połączenia teraźniejszości z historią nie tak dobrze znaną czytelnikom z innych rejonów Polski. Ostaszewski sprawnie porusza się nie tylko w meandrach historii Śląska, ale i bohaterów, którzy wywodzą się z tradycyjnych rodzin albo się w nie wżenili. W odróżnieniu od Moniki Kassner ostrożnie dawkuje język śląski.

Czy znasz tę ulicę w Katowicach? (Marta Obuch)

Bardzo długo jedynie mieszkańcy Wrocławia, Warszawy, Krakowa czy Lublina mogli przemierzać ulice śladami detektywów, sędziów śledczych, szubrawców czy nieszczęsnych ofiar. Dopasowywali przedwojenne ulice do aktualnych planów miast, szukali starych fotografii albo sprawdzali, czy pod tym adresem jest faktycznie tanie, domowe jedzenie. Ale Marta Obuch podarowała nam, czytelnikom, taką możliwość – wędrówki po Katowicach i Częstochowie. Jej powieści wymagają od czytelnika poczucia humoru i akceptacji konwencji komedii kryminalnej, której przed laty nauczyła nas Joanna Chmielewska. W nią wpisane są i komedie omyłek, deus ex machina rozwiązujące węzły fabularne i socjologiczne obserwacje. Autorka ma oko do dostrzegania szczegółów, przez innych być może pomijanych jako mało istotne.

Przełamując schematy (Anna Kańtoch)

Anna Kańtoch zaczynała od ciekawych, ale bardziej niszowych opowiadań grozy lub fantasy, by zmienić gatunek na kryminał. Cykl „Wiara”, „Pokuta”, „Łaska” pozwolił autorce zdobyć szersze grono czytelników, ale trylogią o Krystynie Lesińskiej rozbiła bank – pokazała nową jakość, co doceniło jury Wielkiego Kalibru. „Wiosna zaginionych” – pierwszy tom cyklu, łączy kilka planów czasowych: współczesność, gdy Krystyna, emerytowana policjantka z Katowic, spotyka Jacka, który w 1963 roku zaginął wraz z jej bratem i dwiema dziewczynami w Tatrach, z retrospekcjami z przeszłości. Novum była sama postać Krystyny. „Lato utraconych” nietypowy początek a potem napięcie rośnie – do baru w okolicach Żywca przychodzi dziwnie zachowujący się nastolatek. Odwożący go do domu policjant znajduje ciało kobiety, okazuje się, że to porywaczka Kuby, która więziła go przez kilkanaście lat. „Jesień zapomnianych” – nawet po kilkudziesięciu latach owiany tajemnicą wypadek w Tatrach stanowi dla Krystyny nawet nie wspomnienie, lecz żywy element jej życia. Wybór drogi życiowej był w jej przypadku próbą wynagrodzenia rodzicom straty starszego dziecka. Zresztą pozostałe życiowe decyzje również. Zastosowany przez autorkę zabieg, że właściwie znamy finał życia Krystyny, tok jej kariery i życia rodzinnego, w żaden sposób nie wpływa na atrakcyjność lektury, gdyż co podkreślę ponownie – w przyzwoicie napisanym i sensownie poprowadzonym kryminale czytelnik podąża za intrygą jak po sznurku, a nie błąka się w poszukiwaniu sensu. Każdy tom ostatniego cyklu Kańtoch to ponadto osobna historia kryminalna. W „Jesieni zapomnianych” jest nią śledztwo Krystyny (wówczas jeszcze studentki prawa) w sprawie kilku przypadków samobójstw młodych mężczyzn. Rzecz cała dzieje się w naszych, śląskich (i zagłębiowskich) okolicach. Zwróćcie uwagę na postaci drugoplanowe, przyjrzyjcie się, z jaką uwagą są nakreślone.

Ten jeden, jedyny w swoim rodzaju zabrzański dworzec

Zaczęłam od Zabrza i na nim zakończę, gdyż początek powieści Małgorzaty i Michała Kuźmińskich, rodem z Krakowa, jest mi szczególnie bliski: „Żółto-niebieski pociąg, którego korpus ginął pod lepkim brudem, ruszył leniwie, ciągnąc za sobą woń smaru, transformatora i kibla. Baśka poprawiła okulary, zapięła dżinsową kurtkę i rozejrzała się po jedynym w Zabrzu peronie”. Gdyż jak wiadomo powszechnie, istnienie jednego peronu w naszym mieście bywa źródłem kompleksów wobec choćby Gliwic, kompleksów, których nie zakryją Górnik Zabrze z profesorem Religą.

Kryminały, które przywołałam w tym tekście, zaledwie szkicującym problematykę, nie są w niczym gorsze od swoich ziomków z Warszawy czy innych regionów. Wybrałam je, ponieważ miejsce akcji odgrywa w nich większą rolę niźli tylko dekoracje, nie jest umowną przestrzenią, tylko bohaterem, który w wielu przykładach determinuje akcję. Jendrysek przeniesiony do Wrocławia być może dałby sobie radę, przynajmniej sprawnie posługuje się językiem niemieckim, ale np. w Krakowie czy Lublinie byłby hanysem.

LITERATURA:

Mariusz Czubaj: „Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropologiczne”. Gdańsk 2010.

Monika Kassner: „Sprawa Salzmanna. Trup, którego nie było”. Kotórz Mały 2018.

Monika Kassner: „Sprawa Rollnika.Zbrodnia prawie doskonała”. Kotórz Mały 2021.

Monika Kassner: „Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią”. Kotórz Mały 2022.

Anna Kańtoch: „Wiosna zaginionych”. Warszawa 2020.

Anna Kańtoch: „Lato utraconych”. Warszawa 2021.

Anna Kańtoch: „Jesień zapomnianych”. Warszawa 2022.

Małgorzata i Michał Kuźmińscy: „Pionek”. Poznań 2016.

Marta Obuch: „Dama ciężkich obyczajów”. Poznań 2021.

Robert Ostaszewski: „Zabij ich wszystkich”. Warszawa 2019.

Robert Ostaszewski: „Ukochaj na śmierć”. Warszawa 2020.